A więc, wylegiwałam się jak zawsze w mojej ciepłej i suchej jaskini i nie miałam najmniejszego zamiaru tego zmienić. Niestety, świat miał.
Ni stąd, ni zowąd, usłyszałam huk. Nie taki zwykły huk, lecz najgłośniejszy jaki kiedykolwiek słyszałam, ale to nie był mój problem. Gdyby nie to co się stało ułamek sekundy później wciąż leżałabym bezczynnie, mianowicie- wejście do mojej jaskini zawaliło się, a ja zostałam uwięziona w środku. Na moje nieszczęście żaden z moich przodków nie był wilkiem ziemi. Próbowałam przesunąć głazy blokujące mi drogę wszystkim co miałam, na nic.
Wiedziałam, że została mi tylko jedna opcja. Dawno temu zapuściłam się w głąb jaskini, która teraz była mym więzieniem. Dużo niebezpiecznych istot się tam czai, dużo...duchów i mrożących krew w żyłach zjaw, zamroziłam wejście do tego niebezpiecznego przedsionka jaskini w obawie przed nimi. Teraz była to jedyna moja droga ucieczki, trzeba było spróbować.
Zmieniłam lód blokujący szczelinę w wodę, niemal od razu wyczułam tą przerażającą aurę wiszącą w powietrzu wyłaniającą się z ciemności, z każdym moim krokiem moje oczy zaczynały bardziej świecić co umożliwiało mi wędrówkę. Po krótkiej chwili mogłam zauważyć pierwsze duchy przelatujące obok mnie, ich zimny wzrok wręcz mnie dobijał. Niektóre były jaśniejsze lub ciemniejsze od pozostałych....aż tu nagle wyskoczył na mnie duch o kształcie wilka, prawdopodobnie mający zamiar rozszarpać mnie na kawałki, ciemność praktycznie wylewała się z niego. Próbowałam zaatakować go moim cieniem, ale przelatywał przez niego jak powietrze. Szybko zmniejszyłam więc temperaturę wokół mojego przeciwnika, tak bardzo że po krótkiej chwili stał się posągiem z lodu. Chciałam się mu bliżej przyjrzeć, lecz zanim to zrobiłam- rozsypał się na miliony małych kryształów raniąc przy tym moje oczy, wciąż widziałam, ale przestały świecić po bardzo krótkim czasie. W przerażeniu zaczęłam biec potykając się i raniąc moje łapy. Zobaczyłam światło i już wiedziałam, to było to! Zamknęłam moje obolałe oczy i po chwili potknęłam się o korzeń. Usłyszałam świergot ptaków i poczułam jak muska mnie ciepłe światło słoneczne. Z trudem wstałam patrząc na moje poranione łapy. Wtedy podniosłam szybko łeb do góry, usłyszałam jakiegoś wilka.
-Nic się nie stało?-spytał.
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz