Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Dziś MoonLight i ja miałyśmy się wybrać na moją pierwszą misję. Alfa powiedziała mi, że na pierwszy raz, najlepsze będzie Anemone nemorosa. Nie chcąc tracić czasu, wzbiłyśmy się w powietrze i poleciałyśmy na miejsce. Po drodze wadera opowiadała mi o tamtych pięknych terenach, co przyprawiło mnie o klejące się powieki. Gdy wreszcie doleciałyśmy do tej pięknej krainy, zobaczyłyśmy coś, co wprawiło nas w osłupienie. Przed nami rozciągała się umierająca ziemia. Wszystko, jak okiem sięgnąć -więdło. Słyszałam tylko jak MoonLight szeptała, że od ponad 100 lat nie stało się tu nic tak strasznego. Powiedziała mi, że Anemone nemorosa umiera, i jeśli nikt mu nie pomoże w trybie natychmiastowym - umrze. Chwilę później, zaczął padać deszcz. Alfa ruchem łba wskazała pobliską jaskinię. Nie odzywała się ani słowem. Po wejściu do środka, oświetliła nam drogę swoimi oczami. Pierwsze co rzuciło nam się w oczy, to był dość duży głaz z wydrążonymi "półkami". Nagle coś przebiegło między nami a regałem. MoonLight zawarczała i wyszczerzyła kły. Nie wiedziałam co robić. Zamknęłam oczy i siedziałam tak chwilę. Wtem zerwałam się z znienacka i niespodziewanie złapałam swoją ofiarę za szyję, i przygwoździłam do ściany, warcząc przy tym ostrzegawczo. Alfa zaczęła "negocjacje" z nieznajomym:
-Czy to twoja sprawka? - warknęła MoonLight
-Być może tak, ale także mylić możesz się - odpowiedziała spokojnie ofiara
-Kim jesteś? - zapytała już spokojniej Alfa
-Wiedźmą wilków zwą mnie - oświadczyła nieznajoma
-Czyli to co dzieje się tam, na zewnątrz, to twoja robota? - znów warknęła MoonLight
-Nienawidzę roślin, nienawidzę! To przez nie mogę wyjść na zewnątrz, od razu zaczynam się dusić! - krzyknęła wiedźma
-Umiesz to odkręcić? - nie dawała za wygraną Alfa
-Ja znać mogę kogoś, kto odwrócić zły czar umiałby - odpowiedziała
MoonLight skinęła na mnie, abym puściła czarownicę. Usłuchałam. Ta zaczęła nam czytać kronikę naszej watahy, o dziwo wiedząc, z której jesteśmy:
-Dawno temu na tych ternach, żyły dwie watahy, dowodzone przez dwóch braci, alfy. Starszy z nich miał żywioł ziemi, a młodszy ognia. Żyły ze sobą w zgodzie, aż do czasu, gdy młodszy z nich nie rozpętał tu wojny o teren. Chciał zabić wszystkich, dosłownie wszystkich. W tym także swojego brata i jego watahę. Rzucił się na niego, ale zanim zdążył zaatakować przeciwnika, on wbił swoje kły w jego kark i tym samym go pokonał. Przeraził się potem i udał się na wygnanie do Lasu Wiecznego Mroku.Tylko on jest na tyle potężnym wilkiem ziemi, aby móc zlikwidować te piękne zmiany, które wprowadziłam.
Alfa zawarczała ostrzegawczo, a wiedźma natychmiast zamilkła. Chciała jeszcze coś dodać, ale MoonLight zamieniła ją w bryłę lodu.
- Czemu to zrobiłaś? - zapytałam
- Już nie była nam potrzebna - odcięła się Alfa, a po chwili dodała - Chodźmy już, przed nami długa droga.
Gdy już doleciałyśmy na miejsce, bez zbytniego trudu odnalazłyśmy Wilka Ziemi. On Nie pytał nas o nic, tylko od razu, bez żadnych wstępów, zaoferował nam pomoc. Nagle zerwał się z miejsca, i wyrwał przed siebie. Goniłyśmy go z trudem, aż do Anemone nemorosa. Tam, zdyszane, usiadłyśmy przed wejściem do jaskini wiedźmy. On obejrzał się, i zawył donośnie, po czym machnął swoją łapą, i nagle wszystko zaczęło znów kwitnąć. Następnie wbiegł na pobliski pagórek i ogłosił:
- Wszystko, co tutaj rośnie, nigdy więcej już nie zwiędnie, gdyż ja, zamieszkam tutaj, i będę doglądał tej krainy codziennie.
Na koniec zawył donośnie, a my przyłączyłyśmy się do niego. Potem popatrzył na nas, schylił głowę, i wszedł do jaskini. Nagle odezwała się MoonLight:
- Myślę, że jak na pierwszą misję Ci wystarczy- zachichotała
- Zdecydowanie - odrzekłam - Myślę, że to był twój pierwszy udany żart
Razem zaczęłyśmy się śmiać, wyć i pobiegłyśmy w stronę naszej watahy. Watahy Szmaragdowego Księżyca.
<Wiedźma wilków mówi jak Yoda xd?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz