Nie wiedziałam co powiedzieć, że go śledziłam? Nie sądzę że to by był dosyć dobry pomysł. Ze stresu stworzyłam klatkę z lodu w której uwięziłam basiora.
-Co to ma znaczyć?!-warknął.
-Nie wypuszczę Cię stąd póki nie dołączysz do mojej watahy.
-To jest szantaż?
-A jak sądzisz?-spytałam sarkastycznie po czym zauważyłam że Draco próbował stopić kraty jego więzienia- na nic.
-Zróbmy zakład.-zaproponował więc basior.
-Jaki?
-Kto upoluję najlepszą zwierzynę do nocy-wygrywa. Jeśli ja wygram to zostawiasz mnie w spokoju, ale jeśli ty wygrasz...
-To co?
-Dołączę do twojej watahy i będę na każde twoje rozkazy.
-Zgadzam się-odrzekłam pewna siebie.
Po tej krótkiej wymianie zdań każde z nas pobiegło w inną stronę, ja postanowiłam udać się na górę diamentowych kóz. Gnałam razem z rzeką której źródło znajdowało się w moim miejscu docelowym, gdy już tam dotarłam, zauważyłam że nie ma śladu po jakiejkolwiek zwierzynie, coś musiało ją spłoszyć. Kiedy rozmyślałam na te temat poczułam mocny podmuch zza mych pleców, który niemal powalił mnie na ziemię. Za mną wylądował kilkumetrowy smok którego łuski były czerwone jak krew, skrzydła wielkie jak korony drzew i oczy lśniące jak u najczystszego kryształu. Odwróciłam się w jego stronę i ukłoniłam się, smok odwzajemnił ukłon, po czym zaczęła się podniebna walka. Wywołałam przerażający mróz by spowolnić przeciwnika, w odpowiedzi na to smok potężnie zionął ogniem. Ledwo co udało mi się uniknąć poparzenia. Wytworzyłam strzały z lodu które wycelowałam we smoka ,lecz ledwie drasnęły jego łuski. Spróbowałam ponownie tego posunięcia, na nic. Wpadłam na genialny pomysł, wytworzyłam sobie tarczę lodową i czekałam następny ruch przeciwnika , który najwidoczniej zauważył że tego lodu nie da się stopić. Zaszarżował na mnie z wyciągniętymi pazurami. To było to, chwilę przed tym co mogło zakończyć się sytuacją w której byłabym poszatkowana na plasterki, wzleciałam nad ogromny łeb smoka,wylądowałam na nim i wydłubałam jego piękne jak kryształy oczy. Oślepiony smok nie miał pojęcia gdzie leci ,co skończyło się tym że rozbił się o górę na której była prowadzona bitwa. Stworzyłam coś na kształt wózka z lodu ,który służył mi do przewożenia smoka. Miałam mały problem z umiejscowieniem go na nim ale w końcu się udało. Zaczynało się ściemniać ,więc poszłam szukać Draco. Po kilku minutach znalazłam go, przywitał mnie tymi słowami.
-Nie uwierzysz co upolowałem- powiedział.
-No co -ziewnęłam
-Sama zobaczysz- warknął odsłaniając jego zdobycz, mianowicie złotego dziko-niedźwiedzia który liczył ponad 5 metrów.
-A teraz spójrz co ja mam- powiedziałam zdejmując koc z cienia,który przykrywał smoka.
-Pokonałaś smoka?-powiedział z niedowierzaniem.
-Mhm-przytaknęłam.
-Czyli gdybym poszedł tam gdzie ty poszłaś to ja bym wygrał? Domagam się rewanżu na ilość jeleni w ciągu doby.
Popatrzyłam wtedy na basiora ganiącym wzrokiem i chyba zrozumiał że żadnego rewanżu nie będzie.
-Dobra, rozumiem; dołączam do twojej watahy i co dalej?
-Nic-odpowiedziałam
-Jak to nic?-spytał Draco.
-Idziemy przed siebie tam gdzie życie nas poniesie-odpowiedziałam .-Ale, najpierw powiedz mi coś o sobie-dorzuciłam.
-Co chcesz wiedzieć?
-Nic szczególnego.
-Czyli?-zapytał z nutką podejrzliwości w jego głosie
-Na przykład ile masz lat?
- trzy i pół.
-No widzisz? Tak to będzie przebiegać-powiedziałam uśmiechając się.
-A po co Ci te informacje?
-Z czystej ciekawości. Kolejne pytanie, jak się nazywali twoi rodzice?-spytałam.
-Nie chce o tym mówić-powiedział.
-Zapomniałeś o naszym zakładzie?
-heh...no dobrze, Matka Lilia, Ojciec Dark; miałem jeszcze dwóch braci Arona i Bruno i siostrę Crystal...
-Nie rozpędzaj się tak, nie zapytałam Cię jeszcze o twoje rodzeństwo.- zachichotałam po czym usiadłam obok basiora-ale jak mi już o nich powiedziałeś to kontynuuj-powiedziałam z błyskiem w oczach.
-Nie chcę do tego wracać- oznajmił basior.
-No proszę-zaczęłam błagać.
-Nie..
-Miałeś robić cokolwiek rozkaże, prawda?
-Najwidoczniej...-westchnął.
-To kontynuuj.
-.....Pewnie zauważyłaś że jak mnie spotkałaś nie było ze mną mojej rodziny. Rodzice byli parą alfa, jako najstarszy z braci miałem odziedziczyć ''tron'', ale zaatakowała nas wroga wataha. Moja matka......oni ją zabili, a mój ojciec uciekł. Nienawidzę go za to. Walczyłem razem z braćmi ,ale zmarli ratując Crystal, niestety porwali ją ,ale jestem pewien że wciąż żyje, słyszę jej głos w każdą pełnię. Po tym wszystkim zaprzyjaźniłem się z waderą o imieniu Ellie, zostaliśmy parą ,ale ona mnie zdradziła. Żyję ,bo wierzę że moja siostra gdzieś tam jest. Miejsce w którym mnie znalazłaś było terenem mojej starej watahy, tak samo jak tamta jaskinia.
-Ale, zostaje jeszcze jedno co chcę wiedzieć..
-A co?
-Tamten wielki cień, kto to był? Właściwie to czyj był ten cień?-spytałam, po czym basior wzdrygnął się i powiedział.
-Moja wataha nie była jak wszystkie inne, istniała by powstrzymać coś strasznego przed wydostaniem się do świata zewnętrznego...
-Świata... zewnętrznego?
-To ''coś'' przed czym broniliśmy świat to......
-To?
-Vorigan.....
<Draco?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz