Kiedy Draco wystartował, Vorigan ryknął głośnie i zamachnął się na niego pazurami, basior ledwo co uniknął ataku. Miałam ogromny dylemat, chciałam zmusić wroga na kąpiel w wulkanie. Niektóre stworzenia z żywiołem magmy mogły wytrzymać dotyk lawy. Miałam jednak dziwne przeczucie, że Vorigan ma żywioł ognia i mroku, a nie magmy. Myślałam tak przez pewną chwilę, a w tym czasie Draco walczył z ogromnym smokiem, który mógł go zabić jednym ciosem. "Trzeba spróbować" pomyślałam. Zrobiłam wielki łańcuch z lodu i wzbiłam się w powietrze nad Vorigana; zrzuciłam na niego lodowy sznur i zaczęłam ciągnąć. Nie dałabym rady sama, więc stworzyłam ogromne pnącza z mojego cienia, chociaż ledwo był ledwie widoczny. Wielki smok zbliżał się z każdą sekundą do wulkanu i lawy wydobywającej się z niego. Po chwili łuski Vorigana zaczęły się palić, aż w końcu przyszedł czas na to co znajdowało się pod nimi. Moje uszy ledwo co wytrzymywały ryki, które smok wydawał w agonii. Nagle Vorigan zmienił kolor na czarny i zaczął się odkształcać, stawał się coraz mniejszy i mniejszy; aż w końcu przybrał formę wilka, jego plecy były całe pokryte poparzeniami. Wylądowałam na ziemi i wymierzyłam trzy lodowe kolce w Vorigana, jednak ten- zniknął; to samo stało się z jego sługusami. Razem z Draco przeszukaliśmy cały pałac. Nikogo nie było.
-To co robimy ?-spytał basior.
-W sumie to nie wiem.
-Ja też nie.
-Nie zostaje nam chyba nic innego niż powrót do domu.
-Wiesz co?
-Co?
-Nie sądziłem że wyjdę z tego żywy.-westchnął-Ale większa pomoc z twojej strony by się przydała, trudno było unikać kilkumetrowego, ogromnego smoka.
-A jednak żyjesz, to się chyba liczy, prawda?
<Draco?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz