sobota, 4 marca 2017

Od Isabelle C.D Moonlight

- Możesz latać? - zapytałam alfę
- Nie za bardzo - odpowiedziała
- Kiepsko - oceniłam
- Brawo Sherlocku - skomentowała Moony
- Nie przeszkadzaj, myślę - sprostowałam rozmowę
- Ha ha! Niezły żart! Ty myślisz!? - ryknęła śmiechem wadera
- I co cię tak dziwi? - odrzekłam
- Już nic - jak widać alfa teraz uświadomiła sobie, że drze się jak opętana
W tym momencie pod nami rozległ się donośny ryk i fala gorąca przeszła nam przez futra. Rozwścieczona hydra zionęła ogniem z kilku łbów na raz.
- Dobra, czas na nas - skomentowałam
- Zbieramy się! - zakomenderowała wadera
Skrzydła Moony były uszkodzone, nie mogła ich rozprostować, nie mówiąc już nawet o lataniu. Ja nie miałam skrzydeł, więc ciągle mogłam być w powietrzu. Szybko podniosłam się, przygotowałam, domierzyłam i skoczyłam, a raczej wzbiłam w powietrze. Z hukiem wylądowałam (wyrżnęłam) na półkę skalną MoonLight. 
- Wszystko fajnie, ale lądować to ja cię muszę nauczyć - z przekąsem powiedziała alfa
- Okej, ale nie w tej chwili - pospieszyłam waderę - wskakuj! - dodałam wskazując Moony mój grzbiet.
- Lecimy! - rozkazała MoonLight
- Trzymaj się! - rzuciłam
Skoczyłam w dół. Spadałyśmy dobrą chwilę, aż nie złapałam równowagi. Nagle wystrzeliłam w górę jak z procy.
- Żyjemy! - ucieszyłam się lądując niezdarnie obok przepaści, jednocześnie zrzucając ze swego grzbietu alfę
- Auć! Dlaczego mam wrażenie, że kiedyś mnie zabijesz?! - zapytała zrzucona wadera
- Sorry - powiedziałam (ale OPR w stylu MoonLight pomyślałam)
- Dobra, nieważne wracajmy do watahy - ucięła rozmowę Moony
- Szykuje się naprawdę długa wędrówka - bez komentarza by się nie obyło

<Moonlight?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz