poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Moonlight C.D Draco

Kiedy Draco wystartował, Vorigan ryknął głośnie i zamachnął się na niego pazurami, basior ledwo co uniknął ataku. Miałam ogromny dylemat, chciałam zmusić wroga na kąpiel w wulkanie. Niektóre stworzenia z żywiołem magmy mogły wytrzymać dotyk lawy. Miałam jednak dziwne przeczucie, że Vorigan ma żywioł ognia i mroku, a nie magmy. Myślałam tak przez pewną chwilę, a w tym czasie Draco walczył z ogromnym smokiem, który mógł go zabić jednym ciosem. "Trzeba spróbować" pomyślałam. Zrobiłam wielki łańcuch z lodu i wzbiłam się w powietrze nad Vorigana; zrzuciłam na niego lodowy sznur i zaczęłam ciągnąć. Nie dałabym rady sama, więc stworzyłam ogromne pnącza z mojego cienia, chociaż ledwo był ledwie widoczny. Wielki smok zbliżał się z każdą sekundą do wulkanu i lawy wydobywającej się z niego. Po chwili łuski Vorigana zaczęły się palić, aż w końcu przyszedł czas na to co znajdowało się pod nimi. Moje uszy ledwo co wytrzymywały ryki, które smok wydawał w agonii. Nagle Vorigan zmienił kolor na czarny i zaczął się odkształcać, stawał się coraz mniejszy i mniejszy; aż w końcu przybrał formę wilka, jego plecy były całe pokryte poparzeniami. Wylądowałam na ziemi i wymierzyłam trzy lodowe kolce w Vorigana, jednak ten- zniknął; to samo stało się z jego sługusami. Razem z Draco przeszukaliśmy cały pałac. Nikogo nie było.
-To co robimy ?-spytał basior.
-W sumie to nie wiem.
-Ja też nie.
-Nie zostaje nam chyba nic innego niż powrót do domu.
-Wiesz co?
-Co?
-Nie sądziłem że wyjdę z tego żywy.-westchnął-Ale większa pomoc z twojej strony by się przydała, trudno było unikać kilkumetrowego, ogromnego smoka.
-A jednak żyjesz, to się chyba liczy, prawda?
<Draco?>

Od Draco C.D Moonlight

Teraz już było z górki. Szybko zgasiłem płomienie wydobywające się z ognistych istot, dzięki czemu się ostudziły. Wycieńczone padły na ziemie. Wilki ognia bez swojego żaru, stają się bezsilne. Widząc to całe pobojowisko, przypomniało mi się, że Vorigan mógłby pokonać mnie z taką samą łatwością, z jaką ja obezwładniłem swoich "pobratymców". Z oddali słychać było donośny, przerażający ryk. 
-Co to było?-spytała przestraszona wadera.
-Chyba znaleźliśmy Vorigana..-powiedziałem. Wymieniliśmy z wilczycą spojrzenia po czym zaczęliśmy biec w stronę najwyższego klifu. Ze szczytu widać było to, czego się spodziewaliśmy. Wielka, niezwyciężona postać Vorigana.
-On jest smokiem?-usłyszałem drżący głos wadery.-Jest.. wielki-


-Boisz się?-spytałem widząc jej bladą twarz.("Magiczna zmieniająca kolor sierść"~~Moonlight)
-Ja? No coś ty!-widać było niepewność w jej oczach.-Ty.. idź pierwszy-
-Co? Ty mnie tu przytargałaś. TY chciałaś rzucić się w jego paszczę, nie ja!-oznajmiłem naburmuszony.
-Ale mi nie mówiłeś, że on jest OGROMNYM SMOKIEM!-powiedziała rozgniewanym głosem.
-Najwidoczniej musiałem zapomnieć ci wspomnieć o tym, że może zmieniać swoją postać..-mruknąłem zamyślony.
-Jesteś niemożliwy.. -wysyczała wadera-No... to idziesz pierwszy. Przecież przegrałeś ten zakład.. Nie możesz się wymigać-
Bez słów odwróciłem się w stronę Vorigana. Dopiero teraz dotarło do mnie w co się wpakowałem. Ja sam versus wielki smok z którego całkowicie nie dam rady sam pokonać. Odwróciłem się niepewnie w stronę Moonlight. Wyglądała strasznie spokojnie, bynajmniej się strasznie zamyśliła. Patrzyła się wciąż w stronę wulkanu znajdującego się za potworem.
-Wiedz, że jeśli umrę to ciebie zabiję.-wycedziłem w jej stronę.
-To jest bez sensu...-mruknęła nie odrywając wzroku od wulkanu.-Ale nie powinieneś jeszcze umrzeć, mam plan. Wystarczy, że odwrócisz jego uwagę.-
-Tylko jak?!-
-Wymyśl coś-ostatecznie spojrzała na mnie.
-Jeśli wyjdę z tego cało, to oczekuj rewanżu-wycedziłem przez zęby.
-Jak chcesz-uśmiechnęła się. 
-To nie czas na radość, Moonlight-
-Nie marudź tylko odwróć jego uwagę..-mruknęła i wzleciała w powietrze.
-Ok... Teraz tylko ty, i ja.-zwróciłem się do smoka i zacząłem biec w jego stronę.
<Mooonyyy? >:3>

niedziela, 26 lutego 2017

Od Moonlight C.D Draco

Po tej krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy w dalszą drogę. Lawendowe pole skończyło się szeregiem martwych wiśni; zapach spalenizny zaczynał robić się coraz bardziej dotkliwy z każdym krokiem, a góra której szukaliśmy powoli wyłaniała się zza horyzontu, aż wreszcie. Doszliśmy na miejsce, teraz nie ma odwrotu. Na środku wielkiej góry znajdowały się ogromne wrota, które otworzyły się gdy tylko podeszliśmy. Przed nami rozciągał się wielki pałac żarzący się ogniem. Wszędzie chodziły wilki, które paliły wszystko co dotknęły, nawet ziemię po której kroczyły. Kiedy nas zauważyły; wszystkie zaczęły się śmiać. To był najstraszniejszy śmiech, który kiedykolwiek słyszałam. Potem, rzuciły się na nas. Dwie z nich naskoczyły na mnie z dwóch stron; najpierw zrobiłam unik, a drugiego przeciwnika odrzuciłam falą zimna. Spojrzałam się kontem oka na Draco; jemu też nieźle szło. Moja chwila nieuwagi doprowadziła mnie do sytuacji w której prawie, a bym nie zablokowała jednego z nadchodzących ciosów. Jednak w ostatniej sekundzie stworzyłam tarczę z lodu i odepchnęłam wroga. Na dodatek wszędzie tańczył płomień, w większości należący do Draco. By zakończyć tą bitwę podniosłam moją łapę w powietrze po czym na ziemie zaczęły spadać miecze z lodu przeszywające moich przeciwników.
-Od dawna się tak nie zdyszałam- sapnęłam
-Muszę przyznać, ta walka nie należała do najłatwiejszych.
Wyprostowałam się i z powagą głosie oznajmiłam.
-Jeszcze Vorigan na nas czeka.
-Jesteś pewna że to dobry pomysł?-spytał basior.
-Szczerze mówiąc, nie. Jest ogromna szansa że przerobi nas na małe kawałeczki, ale się nie poddamy...
-Bardzo mnie pocieszyłaś, wiesz?
-Heh..-zaśmiałam się pod nosem i lekko uśmiechnęłam- Nie zostawajmy w jednym miejscu.
Zwróciłam mój wzrok ku sercu pałacu i żwawym krokiem zaczęłam do niego zmierzać. Nagle, ściany korytarza zaczęły się nieznacznie zwężać ,a przed nami wylądowała kolejna grupka naszych wilczych wrogów, tym razem każdy miał jakiś magiczny kamień ze sobą. Walka się rozpoczęła. Tym razem ja zadałam pierwszy cios rzuciłam kilkadziesiąt odłamków lodu w ich stronę, połowa padła, a reszta miała potężne amulety wytwarzające tarcze.
-Draco, musimy jako..-szepnęłam, ale basior mi przerwał.
-Tak wiem.
Wypowiedział te dwa słowa, po czym zmienił się w kłębek dymu i zdjął amulety wilkom.
<Draco?>

Od Draco C.D Moonlight

Westchnąłem.
-Poczekajmy chociaż do rana.-powiedziałem. Wadera spojrzała na mnie. 
-Nie, musimy wyruszyć jak najszybciej.-rzekła. Stanęła przy mnie i szturchnęła mnie abym się ruszył.
-Coś czuję, że będę tego żałować-pomyślałem i ruszyłem na północ.
Moonlight dzielnie trzymała się ze mną szlaku. Szliśmy przez mijane wcześniej pole lawendy. Myślałem, że wadera będzie się zachwycać iście pięknym widokiem wschodu słońca nad obfitym fioletowym kwieciem. Lecz jednak była całkowicie poważna. To do niej niepodobne. W sumie znam ją od niedawna, ale trochę się już na niej poznałem. Coś musiało ją strasznie dręczyć.
-To..-przerwałem ciszę. Wilczyca gwałtownie odwróciła się w moją stronę, zupełnie jakby się przestraszyła. -Spokojnie-pomyślałem. Wadera spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Co dokładnie widziałaś w tym śnie?-zapytałem. Moonlight wbiła wzrok w ziemie.
-Nie pamiętam wszystkiego. Słyszałam jego głos.. Mówił coś o tej "Skale Magmy" i tylko tyle kojarzę. Później się obudziłam i postanowiłam wyjść na dwór. A dalej to sam wiesz..-rzekła z lekką ponurością w jej głosie.
-To czemu chcesz tam iść?-spojrzała na mnie. Znów poczułem się niezręcznie. Nie lubię jak patrzy mi się prosto w oczy. Chrząknąłem i odwróciłem lekko głowę aby nie wprawić także wadery w zakłopotanie. -Przecież.. on ci nic nie mówił, że masz tam iść. Czy coś takiego.-
-No, w prawdzie to nie. Ale chcę wyjaśnić dlaczego mnie nawiedza w snach-powiedziała patrząc się w horyzont.
-Nie rozumiem. Gdyby każdą rzecz, którą sobie przyśniłem, albo nawet miejsce, miałbym odwiedzać albo znajdować, to bym prędzej umarł wędrując niż siedział spokojnie w mojej jaskini nie przejmując się niczym.-rzekłem.
-Ale ja czuję, że to coś bardzo ważnego..-powiedziała z przekonaniem na twarzy.
-Skoro tak myślisz..-mruknąłem.

<Moonlight?>

Od Moonlight C.D Draco

Basior przewrócił oczami i powiedział..
-Mówiłem, potrzebujemy orszaku zwinnych wilków, a nie dwóch.
-Co jeśli przyłączą się do nas Asa i Isabelle?
-Wciąż, za mało. Dlaczego w ogóle zapuszczać się w takie miejsce?
-Miałam sen, o Voriganie.
-To nie idziemy-powiedział stanowczo.
-Chyba o czymś zapomniałeś-zachichotałam.-przecież przegrałeś zakład.
Wyraz pyska Draco zmienił się na skwaszony w sekundę, po czym kontynuował...
-I co zrobimy jak dotrzemy do Skały Magmy? 
-Znajdziemy Vorigana
-Chyba mocno oberwałaś w to drzewo.
-Koniec gadania! Czas na wielkie czyny!
Pomknęłam przed siebie jak burza, po czym zatrzymałam się. "Przecież nie znam drogi pomyślałam". Draco na pewno już wiedział co zaraz powiem.
-A którędy droga?
<Draco?>

Od Draco C.D Moonlight

Obudziły mnie dziwne hałasy dobiegające spoza mojej jaskini. Wstałem i rozejrzałem się. Brak Moonlight. Jak bezmyślnym można być wychodząc w środku nocy? Natychmiast wyszedłem z jaskini. Ujrzałem waderę siedzącą na skale, oglądającą dzisiejszy księżyc w postaci sierpa. Cicho podszedłem do Moonlight i usiadłem obok niej. Wilczyca nawet nie spojrzała na mnie. Czułem się dziwnie, nie lubię jak mnie ignorują. 
-Wszystko w porządku?-spytałem przerywając długo trwającą ciszę ciszę.
-W jak najlepszym.-oznajmiła.-Po prostu musiałam się przewietrzyć-
-Tak.. w środku nocy?-zapytałem zaskoczony. Wadera wstrzymała oddech. Bynajmniej nie wiedziała co powiedzieć. Odwróciłem głowę w stronę lasu. 
-Lepiej już wracajmy-powiedziałem -Zanim stwory nas zauważą.-
Zeskoczyłem ze skały i stanąłem pod kamieniem czekając na waderę.
-Draco?-usłyszałem głos wilczycy.
-Tak?-spytałem.
-Gdzie leży Skała Magmy?-spojrzała na mnie z góry. Wskoczyłem z powrotem na głaz i znów usiadłem obok niej. Moonlight wlepiła swoje ślepia czekając na odpowiedź.
-Po co ci taka informacja?-zapytałem nieufnie.
-Chyba będę musiała tam pójść-stwierdziła spoglądając znów na księżyc.
-Tam jest niebezpiecznie. Nie radzę tam wchodzić bez dobrego orszaku zwinnych wilków.-mruknąłem.
-To może wybierzesz się tam ze mną?-

<Moonlight?>

Od Moonlight C.D Draco

Pośpiesznie założyłam naszyjnik, był przepiękny. Ledwie co mogłam uwierzyć w to, że Draco zgodził się mi go dać. 
-Dziękuje....
-I tak siedział w tamtej szkatułce już stanowczo za długo.-oznajmił.
Po chwili zauważyłam, że zaczęło się ściemniać, a chciałam z rana już być 
po mojej części jaskini. Gdy doszłam na początek tunelu, basior zatrzymał mnie.
-Nie radzę przechodzić teraz.
-A dlaczego?-spytałam.
-Nawet twoje "świecące oczy" ci nie pomogą, jeszcze w jakąś ścianę wpadniesz.
-Nie wpadnę.
-To zabiją cie strażnicy, w nocy stają się bardzo agresywni.
-Huh..-mruknęłam-mówisz, że sobie nie poradzę?
-Po prostu poczekaj do rana, jeśli nie chcesz zostać jedną z nich.
Nie miałam zamiaru się dalej kłócić i zamilkłam. Położyłam się i zasnęłam, śnił mi się Vorigan, nie widziałam go,ale byłam pewna że to był on. Nie zrozumiałam nic z tego co powiedział oprócz "skała magmy". Nie wiedziałam co to za miejsce, obudziłam się w środku nocy i wyszłam z jaskini by złapać trochę świeżego powietrza...
<Draco?>

Od Draco C.D Moonlight

Wadera spojrzała na mnie z pasją w oczach. Widać było, że chce abym opowiadał dalej. Moja historia wydawała jej się bardzo ciekawa. Ja wolałbym jednak w ogóle jej nie pamiętać. 
-Kim on jest?-zapytała wadera z błyskiem w PACZAŁACH przerywając moje przemyślenia na temat mojej nie najlepszej przeszłości.(http://screenshot.sh/mGUb2vbN1B2pG "Paczały" Moje ulubione słowo :3)
-Moolight?-spojrzałem na nią wyrażając przy tym swoje niezadowolenie z zdanego mi pytania. Wadera uświadomiła sobie, że nawet jeśli by długo prosiła, to nie mogę jej powiedzieć kim on jest. Praktycznie sam tego nie wiem. Wadera wstała, i westchnęła. 
-To wracajmy do domu.- rzekła i rozwijając swoje skrzydła, wzbiła się w powietrze i zaczęła pędzić nad lasem w stronę watahy. Patrzyłem na nią z dołu. Moonlight widząc to, że nie ruszam się z miejsca, zawróciła. 
-Co jest?- zapytała patrząc na mnie ze zdziwieniem.-Musimy znaleźć ci nowe legowisko-
-Ale ja nie chcę nowego legowiska.-powiedziałem ze skwaszoną miną. 
-Przegrałeś zakład przecież-zmarszczyła zdenerwowana brwi-Przed chwilą dołączyłeś do watahy i już chcesz od niej odejść?-
-W twojej watasze sobie mogę być, ale od mojego domu nigdy nie odejdę. Spędziłem w tej dolinie już kilka parę ładnych lat i nie chcę jej opuszczać-powiedziałem stanowczo.
-Jakiej dolinie?- 
Wadera chyba nie wiedziała o czym mówię.
-O tej za twoją jaskinią oczywiście- 
Moonlight spojrzała na mnie. Staliśmy chwilę w milczeniu. Po krótkim zamyśleniu powiedziała:
-W sumie... To mieszkasz praktycznie bardzo blisko watahy.. Więc mogę ci pozwolić na zamieszkanie tam.-oznajmiła.
-Chociaż tyle..-mruknąłem pod nosem.
-To wracajmy już do watahy.-powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha wadera. Zwróciła się znów w stronę lasu.
-Dobrze- Mruknąłem znów i odwróciłem się w przeciwną stronę.
Wilczyca, widząc, że idę w "złym" kierunku, zaczęła zawracać.
-Draco! Gdzie ty idziesz?-krzyknęła biegnąc w moją stronę.
-Do swojej jaskini-powiedziałem, po czym spojrzałem na nią-... Do naszej jaskini.-
-Ale to zupełnie w drugą stronę!- 
-Nie do końca..- Wadera spojrzała na mnie jak na nienormalnego. W sumie się już przyzwyczaiłem, że uważa mnie za takowego.-Jeśli chcesz, chodź ze mną-
-Ale..-mruknęła, a ja już ruszyłem przed siebie. Wadera przyśpieszyła mi kroku.-Którędy ty masz zamiar iść?- Wadera zatrzymała się widząc kilku metrową w szerz przepaść.
-Takim moim skrótem- Rozpędziłem się i przeskoczyłem szczelinę. Wadera rozwinęła skrzydła i przeleciała nad szczeliną. Wylądowała koło mnie. 
-Jesteś pewien, że to tędy?-zapytała niepewnie. 
-Nie jestem-powiedziałem uśmiechając się po kryjomu. Wadera przystanęła.-Żartuję przecież..-westchnąłem.
-Nie śmieszny był ten żart-stwierdziła ponuro podbiegając do mnie.
-Wymyśl lepszy- Spojrzałem na nią cwaniacko. Wadera umilkła. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Popatrzyła na mnie poirytowana. 
-Muszę pomyśleć..-mruknęła próbując ratować swój honor. 
-Mogę ci dać całą wieczność jak chcesz, ale i tak nic nie wymyślisz-oznajmiłem.
-Jeszcze zobaczymy...-
Zatrzymałem się koło wielkiego drzewa wiśni. Zwróciłem głowę do wadery i kiwnąłem głową pokazując jej aby szła za mną. Wszedłem do wielkiej czarnej dziupli. Moonlight weszła za mną. Wilczyca trzymała się blisko mnie aby nie wpaść w jakąś szczelinę, których tutaj nie brakowało. Szliśmy po krętych ścieżkach w górę drzewa. Po jakimś czasie weszliśmy na sam szczyt. U korony drzewa był most prowadzący do kolejnej wiśni. Wadera patrząc w dół szepnęła: 
-Jak tu pięknie- Cóż się dziwić, spoglądała właśnie z najwyższego drzewa w krainie na dzikie pole lawendy. 


Gdy doszliśmy do drugiej kwitnącej wiśni, zeszliśmy kolejnym tunelem w dół. Gdy wyszliśmy z niego, ukazał nam się znany mi od wielu lat krajobraz. 
-Dotarliśmy już?-zapytała wadera.-Szliśmy tylko około 40 minut..-
-Mówiłem, że znam skrót.-powiedziałam uśmiechając się lekko. Podszedłem do skały, na której często siedzę i omijając ją wszedłem do kolejnego tunelu prowadzącego do mojej "prawdziwej" jaskini. Wadera poszła za mną. Usiadłem na swoim "łożu" zrobionym z wielu wielkich piór położonych na wyodrębnionym kawałku skały.. 
-Skąd masz te pióra?-spytała siadając obok mnie. 
-To pióra wielkiego ptaka, którego kiedyś upolowałem. Ma wyjątkowo miękkie pióra.- odpowiedziałem.
-A to co?-zapytała znów podbiegając do szkatułki z drewna postawionej niedaleko upolowanej kilka dni temu zwierzyny. 
-Już dawno powinienem ją zjeść-pomyślałem. Spojrzałem w stronę wadery. 
-Otwórz-powiedziałem widząc jej błyszczące się z podniecenia oczy.
Otworzywszy szkatułkę ujrzała magiczny wisiorek mojej siostry. 


-Wiesz.. Ten kryształ należał kiedyś do mojej siostry.- uśmiechnąłem się widząc mieniący się kamyk.-Ma magiczną moc. Potrafi leczyć nawet najgłębsze rany.- 
Wilczyca patrzyła oczarowana na lśniący wisiorek. W jej oczach dostrzegłem to samo zauroczenie tym kryształem, jak u mojej siostry. W tej chwili doszła mnie dziwna myśl.
-Moonlight?- Wadera spojrzała na mnie jakby wiedziała co zamierzam zrobić. Lekko się zawahałem.
-Tak?-spytała. 
-Możesz go wziąć- Uśmiechnąłem się niepewnie.
-Na prawdę?- Uśmiechnęła się pokazując wszystkie zęby. Musiała być bardzo szczęśliwa ofiarowanego jej prezentu.

<Moonlight?>

sobota, 25 lutego 2017

Od Moonlight C.D Asy

Dzień po naszym nieudanym polowaniu byłyśmy strasznie głodne, więc z rana od razu poszłyśmy szukać naszego śniadania. Na marne, nie mogłyśmy znaleźć nawet jednego skrzydlatego zająca. Jednak , na naszej drodze powrotnej stanęły dwa wilki. Asa chciała je przepędzić, ale ja zaproponowałam śledzenie ich.
Oba wilki były szare, różniła je tylko wielkość i to że ogon mniejszego wilka był ucięty w połowie. Przez parę minut podążałyśmy szlakiem nieznajomych ,nie opuścili naszego terytorium. Odezwałam się więc:
-Jesteście na terenie Watahy Szmaragdowego Księżyca, UPRZEJMIE proszę was o opuszczenie tych rewirów.
-I to natychmiast!- dodała Asa.
-Kim jesteś żeby mi rozkazywać?- powiedział większy wilk.
-Na razie nie rozkazuje, tylko proszę.- rzuciłam.
-Przepraszam, mój brat taki jest.- oznajmiła nieznajoma.
-Dlaczego nie możecie po prostu odejść?- spytałam.
-Mamy tu coś do zrobienia.- powiedział basior.
-Wyno...-wykrzyczała Asa, ale jej przerwałam.
-Cokolwiek macie tu do roboty, macie czas do jutra-oznajmiłam.
-Pozwalasz tym nieznajomym panoszyć się po naszych terenach?
Po wypowiedzeniu tego zdania przez Asę ,pokazałam jej coś na styl jakiegoś dziwnego gestu z którego miała zrozumieć "będziemy ich obserwować" ,ale zamiast tego zrobiła tylko dziwną minę.
-Dziękuje Ci, Moonlight- powiedziała wadera po czym odeszła wraz z jej bratem.
Stałam tak przez chwilę wryta w ziemię z Asą, ta nieznajoma...Jej oczy zmieniły się na kompletnie czarne kiedy wypowiedziała moje imię. Nawet nie mam pojęcia jak mogła je znać.
-Asa, pójdźmy już i powiedźmy Isabelle o tym co się stało.
-Jasne.
Szybko pobiegłyśmy w stronę naszej watahy i na drodze stanął nam jeszcze jeden wilk. Mówił ,że ma dla nas list, nic z niego nie rozumiałyśmy ,ale coś zaczęło nam się przypominać.
-Moonlight, czy to tylko ja ,czy my się znamy już od jakiegoś o wiele dłuższego czasu niż może nam się wyobrazić? A może jednak lepiej mówić na ciebie Kage?
-Heh...-wzięłam głęboki oddech i oznajmiłam- Jak wolisz, Hikari.
-Czyli naprawdę się znamy, i to nie od niedawna.
-Chyba tak; a co to ?
Byłam w kompletnym szoku gdy te słowa wydobyły się z mojego gardła. Przede mną widziałam rozpięty szlak krwi prowadzący na zachód, którego poszłam szlakiem , Asa też nim podążyła. Wyglądał jakby nigdy się nie kończył, a jednak...
<Asa?>

Od Asy C.D Moonlight

Po rozdzieleniu się z Moonlight, zobaczyłam tego samego dzika, którego wcześniej widziałyśmy. Zaczęłam krzyczeć by alfa do mnie przebiegła. Gdy dotarła na miejsce , dzik był już w dużej odległości od nas. Zaczęłyśmy go gonić. Po długiej pogoni udało nam się go upolować. Po kilku chwilach zorientowałyśmy się że jesteśmy na terytorium ludzi. Zauważyli nas po czym zaczęli biec w naszym kierunku. Wraz z Moonlight doszłyśmy do wniosku że lepiej uciekać i tak zrobiłyśmy . Kiedy znalazłyśmy się na terenie naszej watahy wiedziałyśmy że jesteśmy już bezpieczne. W pośpiechu zapomniałyśmy zabrać ze sobą dzika. Powiedziałyśmy Isabelle że poszłyśmy na polowanie,a kiedy zauważyła nas bez żadnej ofiary ,wbiła w nas swój wzrok wypełniony zażenowaniem i powiedziała:
-Ehhh....co wy tam robiłyście że tyle was nie było

-Nie pytaj...-sapnęłam
<Moonlight?>

piątek, 10 lutego 2017

Od Moonlight C.D Isabelle

Nie wiedziałam co się stało; nigdy nie słyszałam podobnego dźwięku. Razem z Isabelle postanowiłyśmy zbadać jego źródło. Nasza przeprawa przez las nie należała do najprzyjemniejszych, okazało się że stworzeń podobnych do Chimery było o wiele więcej, chociaż wyglądały trochę inaczej; nie miały głowy lwa, tułowia kozy i ogona węża. Były po prostu jedną wielką mieszanką różnych istot, nazywa się je Hanbun. Na początku nie miały do nas wrogich zamiarów ,aż do czasu kiedy jedna z nich, pół wilk i pół królik zaszarżowała na nas z ogromną szybkością. 
-Isa , uważaj!- wykrzyczałam.
-Dzięki Moonlight!- powiedziała wadera robiąc zgrabny unik.
-To Hanbun.
-Han-co?
-Nieważne, ale przypuszczam że są niżej w ich hierarchii od chimery.
-Dlaczego?
-Chimera jest mityczną istotą, pewnie o wiele potężniejszą.
-To sprawdzamy?
-A jak sądzisz?Na 3...2....1!
Po tej krótkiej wymianie zdań naskoczyłyśmy na Hanbun z dwóch stron i...powaliłyśmy ją na ziemię, lecz nasz przeciwnik nas odepchnął. Nie powiedziałabym że stworzenie było słabe, ale jednak o wiele słabsze od chimery. Po paru chwilach pokonałyśmy przeciwnika i ruszyłyśmy dalej. Kilka innych Hanbun na nas naskoczyło ,ale szybko się z nimi rozprawiłyśmy. Po pewnym czasie dotarłyśmy do źródła dźwięku, tam czekała na nas chimera; stała nad wielką dziurą w ziemi. Złapała mnie za ogon i wrzuciła do niej. Próbowałam wylecieć z potrzasku, ale moje skrzydła przestały działać, spojrzałam się w dół i zobaczyłam hydrę ,która przygotowywała się by mnie zjeść. Nie mogłam używać mojej magii. Pół sekundy potem, Isabelle też spadała w otchłań paszczy hydry. Spojrzałyśmy po sobie i już wiedziałyśmy co zrobić. Odepchnęłyśmy się od siebie w powietrzu i wylądowałyśmy na oddzielonych skałach obie patrząc się na jedną z par oczu pięcio głowej i ponad dwudziesto metrowej hydrze.

środa, 8 lutego 2017

Od Isabelle C.D Moonlight

W ciągu ostatnich kilku minut oberwałam już nieskończoną ilość razy, zaliczyłam co najmniej siedem gleb, mam już trzynaście zadrapań, osiem siniaków, guza na głowie i gwiazdki przed oczami. Byłam wykończona i obolała. Ale nie byłabym sobą, jeśli bym się zatrzymała, a o poddawaniu się nawet nie ma mowy! Wtedy uświadomiłam sobie, że walczymy już niezłą chwilę, a Chimerze sił jakby nie ubywało. 
- Moony, tak jej nie pokonamy!
- Niestety chyba masz rację.
- Musimy wymyślić coś innego, jakiś podstęp.
- Jakieś pomysły?
- Bardzo śmieszne.
- Wiem, ale tak serio?
- Zero.
- Ja też, jesteśmy w tropie.
- Umie latać, zrzucenie jej skądś odpada.
- Utopić ją będzie trudno.
- A jakby ją tak otoczyć ogniem?
- Świetny pomysł, jaka szkoda że nierealny.
- No to może zatruć powietrze?
- Odbiło Ci, chcesz nas pozabijać? Poza tym pomysł chwilowo nierealny.
- Ten sarkazm nie pomaga mi w myśleniu.
- Ostatni raz pytam, czy ktoś ma jakiś możliwy do wykonania pomysł, jak ukatrupić tą przeklętą Chimerę?!
- Ja nie.
- Znowu trop.
- Chyba trup?
- Cytując pewną waderę "bardzo śmieszne".
- Ha, ha, ha. Chwila, moment. Cały czas się bronimy zamiast atakować!
- Może przypomnę Ci dlaczego?
- No dawaj, ciekawa jestem.
- Gdyż nikt z tutaj obecnych nie ma pomysłu, jak się jej pozbyć.
- To też prawda.
Nagle usłyszałyśmy potężny huk, potem szum, a następnie jakiś wrzask, skrzek. Chimera nagle przestała nas atakować, odwróciła się ku nam tyłem i wzbiła się w powietrze. A że była od nas większa, co najmniej dwa, trzy razy, gwałtowny ruch powietrza pchnął nami na odległość kilku metrów. Nim się pozbierałyśmy zobaczyłyśmy Chimerę lądującą na wzgórzu, zaraz potem zniknęła nam z oczu wchodząc do gęstego lasu.

<Moonlight?>

piątek, 3 lutego 2017

Od Moonlight C.D Isabelle

 Od dawna nie słyszałam o czymś takim, ale cała ta historia wprawiła mnie w uczucie Déjà vu. Wiedziałam że to była jakaś odmiana hipnozy . Mierzyłam się z wilkami o darze podobnym do tego ,ale mogły używać swojej mocy tylko w pełnie; to był ich słaby punkt. Kiedy Isabelle wyruszyła do Wyżyn Zadumy owej nie było. Były trzy opcje. Ten, z którym mamy się mierzyć ma potężną istotę lub przedmiot po swojej stronie, używa typu magii którego nie znamy albo nie jest wilkiem, tylko czymś w zupełności potężniejszym. Nie mamy innych sposobów na dowiedzenie się tych informacji, prócz udanie się w to miejsce z którego do teraz nikt nie powracał żyw. 
Raz jeszcze przeanalizowałam sytuację po czym wzbiłam się dwa metry w powietrze i na wznak wskazałam Isabelle kierunek zachodni. Ona też po paru chwilach szybowała po niebie. Już po około dziesięciu minutach mogłyśmy zauważyć pierwsze wzgórza i pagórki pokryte grubą warstwą drzew. Isabelle zaprowadziła mnie na miejsce w którym zobaczyła...''to''.
Nikogo nie było, tylko my. 
-Najwidoczniej nikt się nie zjawił-powiedziałam
-Może i dobrze. 
-Może, ale warto byłoby coś się dowiedzieć o naszym wrogu.
-Moim zdaniem powinnyśmy tu wrócić z większym wsparciem.
-Nie.-głośno zaprzeczyłam.
Zapanowała głucha cisza, by ją przerwać zaczęłam wytłumaczać .
-Jeśli nie dowiemy się nic o zagrożeniu, możemy narazić więcej wilków na niebezpieczeństwo, na razie jesteśmy w to wmieszane tylko my dwie i najlepiej byłoby gdyby tak zostało.
-Rozumiem.
Nagle poczułyśmy zimne spojrzenie na naszych plecach. Odwróciłyśmy się i ujrzałyśmy ''to''. Patrzyło się prosto w oczy Isabelle które wskazywały że zaraz straci świadomość. Skoczyłam przed nią i zmierzyłam wzrokiem wilka który stał przede mną. Uśmiechał się szyderczo. Jego spojrzenie było tak ciężkie że wszystko stało się w połowie przyciemnione. Nie miałam zamiaru stać tak póki Isabelle i ja podzielimy los reszty śmiałków odwiedzających te tereny. Szybko stworzyłam lód typu lustra pomiędzy mną i wilkiem. Podziałało, wróg skulił się trochę, przytłoczony swym własnym wzrokiem, lecz szybko się z tego otrząsnął i potężnym ruchem łapy stłukł moje dzieło z lodu. Isabelle zaczęła strzelać lodem w przeciwnika, ale ten unikał wszystkiego z gracją sarny aż zadał ostateczny cios który wywołał wielki podmuch łamiący drzewa i odrzucający nas na odległość kilku metrów. Ja oberwałam w skałę ,a Isabelle w konar przewalonego drzewa. Wszystko mnie bolało,ale wstałam po czym Isabelle zrobiła to samo. To co zobaczyłyśmy, wprawiło nas w osłupienie. Wilk zmienił się w potwora na kształt chimery.
<Isabelle?Jestę Polsatem> 

Od Moonlight, Koniec Tygodnia Polowań

Niestety przez to że miałam ważne rzeczy do załatwienia , musiałam przełożyć koniec Tygodnia Polowań na dzień dzisiejszy. Zwołałam wszystkie wilki w jedno miejsce i wygłosiłam mój werdykt. Mianowicie, tegoroczny tydzień polowań wygrała wadera Isabelle. Po ceremonii odbywającej się po ogłoszeniu zwycięzcy, wręczyłam jej kufer w którym znajdowało się na oko 150 sztuk monet księżycowych. Z niejakim podziwem łowów wadery powiedziałam jej ''Twoja droga do zostania Alfą świeci bardzo jasno ''.