Wyżyny Zadumy i naszą watahę dzieli tylko kilkadziesiąt minut, jeśli lecisz. W tym był problem, miałam złamane skrzydło, a Isabelle była już bardzo zmęczona po krótkiej chwili noszenia ciężkiego balastu, a mianowicie mnie. Zostało nam tylko iść na piechotę. Byłyśmy bardzo głodne, więc musiałyśmy coś upolować; i tak zrobiłyśmy. Naszą ofiarą padł średniej wielkości jeleń. Ruszyłyśmy w dalszą drogę. Szłyśmy tak gdzieś z pół godziny i nagle, zauważyłyśmy wilka na naszej drodze. Była o wiele mniejsza od nas, wyglądała jak szczeniak.
-Znasz ją?-spytała się Isabelle i spojrzała na mnie wymagając odpowiedzi.
-Nie, pewnie jakaś trzecia sierota.-oznajmiłam po czym wadera zasłoniła swój pysk łapą w geście zażenowania.
-Dziękuje bardzo.-parsknęła Beta.
-Oj, nie gorączkuj się tak. Jeszcze ją spłoszysz.-powiedziałam robiąc szyderczy uśmieszek- Robota wzywa- kontynuowałam.
-Robota?- Isabelle stanęła w miejscu i popatrzyła na nieznajomą.
-Co robimy jak znajdujemy jakąś sierotę?
-Heh, nie musisz już dalej tego ciągnąć, domyśliłam się- oznajmiła po czym porozumiewawczo machnęłam głową w stronę obcego wilka.
Kiedy do niej podeszłyśmy, gwałtownie obróciła się w naszą stronę.
-Jak się nazywasz?-spytałam schylając trochę łeb do poziomu wadery.
<Cheonsa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz