Widząc Isabelle, zawsze widzę moją siostrę. One są tak podobne, albo po prostu popadłam w paranoję...
-I co Moony? Ostatnio Ci lepiej idzie! Czyżbyś tre... - Nawet nie zdążyła dokończyć zdania. Przerwałam wilczycy ostrym soplem lodu, którego uniknęła z gracją.
-Przestań mnie prowokować Umbra, znam już twoje sztuczki.- Parsknęłam i wzbiłam się w powietrze.
Jednak moja siostra nie miała skrzydeł, miałyśmy innych ojców. Była Alfą, a ja Betą, ale mi to nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu.
-To nie było czyste zagranie,MoonLight. Takie zachowanie nie pasuje do ciebie- Zaśmiała się.
-Ach wiem, nauczyłam się tego od ciebie, siostrzyczko- Palnęłam sarkastycznie- Dobra, koniec tej nienawiści, idziemy na polowanie!-
Umbra wybuchła szczęściem. Kochała chodzić na polowania. Ostatnio odbywał się wyścig wędrujących smoków, więc nie miałam czasu z nią na nie chodzić.
-Las wiecznej jesieni..?- spytała radośnie.
-Ok, ale nie wracamy bez perłowej sarny lub nefrytowego skrzydlatego zająca.
-Pffff...Łatwizna. To co? Idziemy?- Zapytała z wielkim podekscytowaniem i niecierpliwością słyszalną w jej w głosie.
Wyruszyłyśmy. Po półtorej godziny podróży postanowiłyśmy zatrzymać się przy uroczym, małym jeziorku. Rozłożyłam się w trawie i patrzyłam w niebo. Było tego samego koloru, co woda przy której leżałam. Odwróciłam się w stronę Umbry i już chciałam powiedzieć, że powinnyśmy się już zbierać i iść w dalszą drogę. Jednak ta, zasnęła. Nie miałam zamiaru jej budzić, ale ostatecznie to nie ja ją obudziłam.
Gdy tak patrzyłam się w niebo, sama ledwo przysypiając, usłyszałam bardzo głośny dźwięk, tak jakby wilk wiatru przecinał powietrze pazurem, ale pięć razy głośniej. Nie wiedziałam, co to było. Moja siostra obudziła się. Stałyśmy tak w bezruchu, aż tu nagle; kilka metrów nad nami przelatuje ogromny biały smok. Wraz z nim dotarła do nas fala zimna , czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałam. Stworzenie zakręciło się w koło i zaczęło lądować na jezioro, które dotknięte pazurem smoka natychmiast zmieniło się w lód.
Umbra popatrzyła się na mnie, a potem znowu na istotę przed nami. Jej wzrok miał w sobie mieszankę "Czy ty to widzisz?!?!" i "Co to za bydlę?". Smok uśmiechnął się do nas.
-Witajcie- Przywitał nas, a raczej przywitała- Zwą mnie smokiem zimy Dimer.
-Dlaczego się do nas zwracasz, potężny smoku?-zapytałam kłaniając się.
-Ojciec Umbry mnie wezwał- oznajmiła.
-A dlaczego?- spytała moja siostra.
-Na prawdę? Zapomniałyście? Dzisiaj jest coroczne spotkanie wszystkich Alf i strażników,. Władca Cienia jest z was bardzo niezadowolony. Z ciebie szczególnie, Umbro.-zwróciła się do mojej przyrodniej siostry. Po chwili smoczyca spojrzała na mnie..-Moonlight też się dostanie za to, jeśli nie doprowadzi cię na czas z powrotem do watahy.- Zmarszczyła brwi.
Popatrzyłyśmy po sobie w przerażeniu. Nawet jakbyśmy miały się bronić, to ojciec Umbry był "Władcą Cienia". Nawet alfy nie mogą mu się postawić; co oznaczało, że jeśli nie wrócimy w tempie natychmiastowym, to się nabawimy kłopotów.. Tak jak zwykle... Chociaż.. wilkom, które w żadnym procencie nie posiadały żywiołu mroku obrywa się gorzej.. Były one wyrzucane z watahy lub poważnie okaleczane. Oczywiście te, które zaznały przez to obrażeń, były potem leczone. Takie metody istnieją tylko ku przestrodze. Na szczęście stosowano metodę okaleczenia, a nie wyrzucenia, by nie tracić cennych wilków, napędzających cały system naszej watahy. Ojciec Umbry, a zwany Octavius, był jednym z najsroższych i najokrutniejszych Władców Cieni.
Moja siostra nadal popatrzyła się na smoczycę błagalnym wzrokiem.
-Czy mogłabyś użyczyć nam twoich skrzydeł?- zapytała Umbra bestię.
-Tobie tak, ale nie tej mieszance i to na dodatek Becie. Ona i tak ma swoje własne skrzydła, poradzi sobie. - Burknęła Dimer.
-Że co proszę?- Syknęłam z pogardą.
-Nie jesteś czystej krwi, co się dziwisz. Zrobię ci przysługę i nie pisnę nikomu słowa o tym, z jakim tonem się przed chwilą do MNIE zwróciłaś- oznajmiła zirytowana smoczyca zimy.
Umbra wskoczyła na Dimer i krzyknęła:
-Obydwie macie przestać! Lećmy już!-
Nie miałam ochoty się kłócić, właściwie to nie miałam prawa. Wzbiłam się w powietrze, a bestia wzleciała około półtora sekundy później. Zamachnęła się tak mocno skrzydłami, że ledwo co utrzymałam się w powietrzu.
-Ścigamy się?- zaproponowałam zgrzytając zębami.
-I tak za mną nie nadążysz- Rzuciła Smoczyca.
-Przekonamy się- Powiedziałam, po czym znacząco przyśpieszyłam.
Po paru chwilach zorientowałam się, że przestrzeń pomiędzy mną i Dimer z Umbrą na jej placach zaczęła się kurczyć w zastraszającym tempie.
-No szybciej!- krzyknęłam sama na siebie.
Moje skrzydła już zaczęły wysiadać, ale na ostatkach moich sił przyśpieszyłam. Jednak smoczyca mnie doganiała. Obejrzałam się w tył. Byłam około trzy metry przed Dimer. Ogromna bestia błyskawicznie prześcignęła mnie, śmiejąc mi się w twarz.
-Mieszanka- Palnęła z uśmieszkiem.
Z mojej perspektywy smoczyca stawała się coraz mniejsza z każdą sekundą. Jednak ja nie dawałam za wygraną. Przyśpieszyłam jeszcze raz, kolejny i kolejny.. Pędziłam tak szybko, że straciłam równowagę i prawie wleciałam w drzewo. Ustabilizowałam się jeszcze raz zwiększając moją prędkość, nagle wszystko co widziałam stało się ostrzejsze oraz przyjęło czerwono-niebieskie barwy. Wyleciałam przed Dimer jak burza. Wtedy wszystko przyjęło swoje dawne kolory. Smoczyca zawisła na chwilę w powietrzu zszokowana tym, co przed chwilą ujrzała.
-Jak...ty to zrobiłaś?-Wydąsała ze zdziwieniem.
-Nie lekceważ mnie- Zaśmiałam się.
Po około dwudziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Umbra zsiadła z Dimer. Obejrzałyśmy się dookoła; wokół nas utworzyło się wielkie kółko zaciekawionych wilków. Z pośród nich wyszedł Władca Cienia Octavius,a za nim nasza matka, po niej- Alfy.
Ukłoniłyśmy się i przeprosiłyśmy za spóźnienie.
-Zawiodłem się na was- Powiedział podnosząc głowę.
-Przepraszamy, czym możemy się odwdzięczyć za tę zniewagę watahy?- Zacytowałyśmy znaną nam formułkę.
-Ty, moja droga córko; zabraniam ci się spotykać z tym mieszańcem.-Oznajmił stanowczo.
-Ale! Ojcze!- Zaprotestowała Umbra z łzami w oczach.
-Śmiesz mi przerywać?!-
Z pośród tłumu rozległy szepty. Wilki zaczęły coraz głośniej krytykować postawę młodej wadery. "Jak ona mogła się tak zachować?" "To niedorzeczne!" "Nie tak powinna się zachowywać córka Władcy Cieni!"
-Nie,ja... przepraszam- Szepnęła po cichutku Umbra.
-Głośniej! Powiedz to głośniej!- Zażądał jej ojciec.
-Przepraszam!-krzyknęła wadera ze spływającymi po jej policzkach łzami.
Nie mogłam na to patrzeć.System, który panował w naszej watasze był okropny. Trzeba było to zakończyć! Najlepiej natychmiast!
-Jak śmiesz....-rzuciłam bezmyślnie.
Octavius cofnął się o dwa kroki, a tłum nagle ucichł.
-Jak śmiesz się tak odzywać do własnej córki?!- stanowczo dokończyłam moją wcześniejszą myśl tupiąc łapą o ziemię i dumnie prostując się.
-Tobie, głupia Beto, miało się mniej oberwać. Wyrocznia przewidziała następny atak ludzi na naszą watahę. Masz walczyć na pierwszej linii. A nawet jeśli zginiesz, nikogo to nie będzie obchodzić..- Zaniemówiłam..
-NIE! Nie możesz jej tego zrobić!- Tym razem odezwała się moja matka..-Nie pozwolę ci skrzywdzić mojej córki!!
Władca Cieni spojrzał się na nią oczami pełnymi gniewu i przejechał jej pazurem przez pysk zostawiając przy tym wielką, krwawiącą ranę.Ta chwila wydawała się wieczna i okropna.. Czułam się zrozpaczona, pełna gniewu, chęci zemsty..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz