Udałam się na przechadzkę do lasu.Słońce jak zwykle dawało się we znaki.
Choć, dzięki drzewom padało trochę cienia, ale i tak było gorąco.
Szłam sobie i tak szłam, aż nagle zauważyłam dziwną istotę. Była czarna w czerwone kropeczki. Miała ciemne jak noc oczy. Z paszczy wystawały mu białe jak kość słoniowa kły.
Na początku zastanawiałam się co to jest, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że to jest coś podobnego do goblina.
Ponieważ byłam głodna chciałam na niego zapolować. Wahałam się przez chwilę czy to jest słuszny krok, ale wydawało mi się, że tak.
Owy ''goblin'' obił jakieś dziwne obrzędy przy pniu drzewa.Zaczaiłam się na niego, następnie rzuciłam się jak szalona ze szponami. Stworzenie odskoczyło tak, jakby miało oczy z tyłu głowy.A ja uderzyłam się w drzewo.
- O ten skrzat, zaraz go dorwę i rozszarpię- pomyślałam z wściekłością
-Czytam w myślach- odrzekł ''goblin''
-Pff...- parsknęłam
Wychodziło na to, że w tym czasie nie mogłam myśleć, co w moim przypadku było trudne. Nagle ''goblin'' zaczął uciekać. Ja patrząc na to myślałam, że pęknę ze śmiechu. Wzdrygnęłam się i ruszyłam, w pogoń za tym czymś. Pościg trwał dobre 5 minut.
Dogoniłam go. wskakuje na niego i on znów uniknął. Wściekła ja próbuje drapnąć go pazurami ale coś nie pykło.
-Wiem co zamierzasz- powiedział ''goblin''
-Kurde no, przestań- rzekłam ze złością i z rozczarowaniem za razem.
-Zaprowadzę cię do pewnego miejsca..- powiedział z zaangażowaniem.
-I co tam będziemy robić?-zapytałam się.
-Zobaczysz..- oznajmił z tajemniczością.
Po tej rozmowie ruszyliśmy w podróż, która okazała się bardzo długa.Podczas tej drogi dużo gadaliśmy, okazało się, że on ma na imię Bentir. Jego rodzina pochodzi z miejsca, które nazywa się ''Kopalnia Koboldów'. Nazwa ta nie miała za dużo wspólnego z jakąś kopalnią, choć w pobliżu jest owa.
Szliśmy długo z moich bardzo profesjonalnych obliczeń wyszło, że było to około 2 dni.Po tym czasie nareszcie dotarliśmy.
Osada, (jeżeli możemy ją tak nazwać) wyglądała dość specyficznie.
Na wejściu widniały 2 wielkie flagi czerwono-niebieskie. Całą osadę otaczał wielki mur. Miał ponad 3 metry wysokości i 2 metry szerokości.Przez środek tego miejsca przebiegała ścieżka, a jej inne dołączone ścieżki doprowadzały do czegoś przypominającego jaskinie ale nie byłe wgłębione w jakąś skałę .
- Co to jest?- zapytałam się pokazując pyskiem to podobne do jaskini
-Nie wiesz co to jest?-Zapytał ze zdziwieniem
-Nie- powiedziałam z żalem
-Dom-odpowiedział z uśmiechem
Pokiwałam do niego, że zrozumiałam.
Nagle usłyszałam bardzo głośne tupanie ale nie wiem czego.
-Kryć się!!!- wrzasnął ktoś z okolicznej garstki ''goblinów''.
-Co się dzieje?-zapytałam z przerażeniem Bentira.
-Nie chciałem Ci o tym mówić, ale to są u nas tak zwane Holopy. Są to wielkie muły które co jakiś czas przychodzą tu do nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz