I znowu nuda. Nic się nie dzieje. Nie ma z kim porozmawiać; MoonLight zabrała Asę na przechadzkę po lesie, chciała z nią coś omówić, a w przypadku Moony - mogło by to trwać wieczność. Cheonsa zamęczała pytaniami Blade, która miała ochotę ją za to spalić, a Draco - spał. Nuda. Ale nie jestem taka głupia, coś sobie znajdę. Zwlokłam więc tyłek z posłania i ruszyłam w stronę leśnego rozstaju dróg. ''Dobra, losowy kierunek...'' - pomyślałam. Zamknęłam oczy i zakręciłam się. Wskazałam łapą w byle jaką stronę. Kiedy otworzyłam patrzałki, zobaczyłam, że moja kończyna nie pokazuje nic innego jak mój głaz. ''Poważnie?'' - zapytałam sama siebie i dodałam jeszcze - ''To idzie w złym kierunku...''. Powtórzyłam więc manewr, tym razem moja łapa wskazywała kierunek południowy. Tak, Wyżyny Zadumy... Dobra, raz wilkowi śmierć... Energicznie pomaszerowałam przed siebie. Po naprawdę długiej chwili siedziałam już na skraju wielkiej skarpy. Nagle za sobą usłyszałam spokojny, równomierny oddech i w mojej głowie usłyszałam: ''Witaj, co cię tutaj sprowadza?'' Odwróciłam się. Ta, za mną stała ta samica rubinowego hanbuna, którą chciałam zabić jakiś miesiąc temu.
- Nuda... - odpowiedziałam - Umiesz gadać normalnie? To znaczy pyskiem?
- Jasne, że tak - odpowiedziało stworzenie już nie za pomocą telepatii.
- Fajnie, krępujesz mnie, kiedy grzebiesz mi we łbie - skomentowałam ironicznie
Zwierze lekko się uśmiechnęło i przystanęło obok mnie nad urwiskiem. Było ode mnie półtora raza wyższe.
- Muszę ci coś dać... - chciałam zacząć rozmowę.
- Nie jesteś mi nic winna - skwitowała znajoma.
- Nie o to chodzi - uśmiechnęłam się pod nosem.
- A o co? - hanbun był bardzo ciekawy mojej odpowiedzi.
- Kryształ towarzysza... - odparłam - Będzie nam pomagał się ze sobą skontaktować.
Gdy to powiedziałam, używając telekinezy, przeniosłam kryształ w kierunku zwierzęcia, które stało dumnie przede mną. Kiedy kryształ dotknął lekko klatki piersiowej hanbuna puściłam go, a on rozbłysnął jasno i zniknął pozostawiając na brzuchu znajomej coś w rodzaju tatuażu, który wyglądał jak kryształ.
- Dziękuję... - powiedziało zdumione zwierzę.
- Jeszcze tylko jedna rzecz, którą musimy się ze sobą podzielić...
- Mianowicie? - spytał rubinowy hanbun.
- Nasze imiona - odparłam - Aby się wzywać w razie niebezpieczeństwa, musimy je wypowiedzieć.
- Jestem Sublimis - przedstawiła się towarzyszka.
- Isabelle - odpowiedziałam.
Nagle usłyszałyśmy przyjazne ryknięcie.
- Wybacz, muszę już iść - zwierze odwróciło się i powiedziało - Stado wzywa.
- Żegnaj Sublimis, towarzyszko - pożegnałam znajomą.
- Do zobaczenia, Isabelle - odrzekł hanbun.
Po tych słowach ona wskoczyła w las, a ja wzbiłam się w powietrze i poleciałam w stronę watahy. Chwilę później, lądując, usłyszałam głos MoonLight:
- Gdzieś ty była?! - powiedziała - Szukam cię wszędzie od godziny!
- Znalazłam sobie towarzysza - bąknęłam pod nosem.
- Towarzysza? - zapytała zaciekawiona alfa.
- Tak... - odparłam waderze.
- Chodźmy, wszystko mi opowiesz - odrzekła podekscytowana MoonLight.
- No więc jest rubinowym hanbunem i ma na imię Sublimis...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz