środa, 8 listopada 2017

Od Moonlight C.D Draco

Co się przed chwilą stało? Sama nie wiem. Stałam w bezruchu w tej nadzwyczaj dziwnej i niecodziennej sytuacji. Patrzyłam się tylko w pustą przestrzeń przede mną. Po dłuższej chwili zauważyłam, że basiora już nie ma, a ja zostałam sama na wysepce. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, przypomniałam sobie, że przed chwilą zakończyło się święto, tych, których już nie ma. Zatem normalnym tokiem rzeczy mamy teraz kolejne- kwiaty. Według mnie dosyć, a może i nawet bardzo niecodzienna nazwa dla święta, choć ma dużo wspólnego z jego obchodzeniem. W ten czas w pobliżu naszych legowisk zostawiamy różnego rodzaju piękne rośliny.
Przepłynęłam szybko jezioro i znalazłam się na brzegu. Było ciemno, ale światło moich oczów rozjaśniało mi drogę. Postanowiłam udać się do lasu Anemone Nemorosa. Oczywiście wilkiem, dla którego chciałam ofiarować te kwiaty była Umbra, dlatego miałam zamiar tam pójść by nazbierać zawilce- jej ulubione rośliny. Po drodze usłyszałam szelest, które dobiegał z mojej lewej. Nagle zobaczyłam, że zza niskiego krzaku wyrasta para długich i szpiczastych uszu. Właśnie w porę na kolację! Przygotowałam się do skoku i chwilę potem ofiara znajdowała się w moim pysku. Pożywiłam się i ruszyłam w dalszą drogę. Kiedy dotarłam na miejsce zaczęło się już przejaśniać. Wzięłam ze sobą parę zawilców i udałam się w drogę powrotną do mojej jaskini. Gdy już do niej dotarłam było kompletnie jasno. Położyłam kwiaty przed jej wejściem. Chciałam położyć się w mym domu- nie zasnąć, ale po prostu po odpoczywać, ale usłyszałam jakąś rozmowę. Nie znałam tych głosów, więc poszłam to sprawdzić. Rozmówcy zdążyli oddalić się już na tyle bym ich nie słyszała. Postanowiłam obejść moją jaskinię by zobaczyć czy może na nich nie wpadnę. 

***

To z pewnością byli oni, mieli te same głosy. Czarny basior i jasnego ubarwienia wadera. Ciekawe co tu robili? Podążałam za nimi z dobrą godzinę, a może trochę więcej. Wilki, które śledziłam przez ten cały czas kłóciły się bez chwili na oddech. Słuchanie takich rozmów nie było dla mnie niczym dziwnym. Sama często tak właśnie kłóciłam się z Draco. Z trudem powstrzymywałam nagły wybuch śmiechu. Po długiej wędrówce zatrzymali się. Po chwili uświadomiłam sobie, że stali pod jaskinią basiora- omegi z mojej watahy. Co oni kombinowali? Z tego co udało mi się usłyszeć czegoś szukali, prawda? Ich obecność zaczęła mnie niebanalnie irytować. Przybrałam pozę do ataku, na wszelki wypadek jakby chcieli coś wykręcić.
Wtedy zauważyłam Draco, który znajdował się w krzaku tuż przede mną. Szybko odwrócił się w moją stronę i złapał mnie za łapę. Trochę się go wystraszyłam... tak, że skończył z kilkoma parami lodowatych kolców pod skórą. Pewnie myślał, że zaraz się na nich rzucę- co nie byłoby takie dalekie od prawdy, gdybym miałam tam stać i ich obserwować choć minutę więcej.

***

-To po co tu są?- spytałam.
-Z tego co na razie udało mi się usłyszeć szukają jakiegoś wisiorka- basior popatrzył się na moją szyję- Pewnie tego- wskazał na mój naszyjnik.
-Ale dlaczego?- Draco odwrócił wzrok i popatrzył się na nieznajomych- Najlepiej byłoby się tego dowiedzieć.
Nagle przybysze znikli w ciemnościach jaskini.
-Podejdźmy trochę bliżej- zaproponował.
Kiedy zrobił dwa kroki jęknął przyciszonym głosem.
-Nic ci nie jest?-spytałam.
-Nie, wcale...z tymi kolcami to się urodziłem-odpowiedział sarkastycznie- Następnym razem wolałbym, żebyś była bardziej delikatna.
-Czyli zakładasz, że znowu zmienię ciebie w jeża?
-Po tobie można się chyba wszystkiego spodziewać- oświadczył.
-Ależ ty miły- skrytykowałam basiora.
-Przecież wiem, nie musisz mówić- wyglądał na nad wyraz zadowolonego mówiąc te słowa. 
-Ja nie wiem jak ty to robisz!
-Co?
-To, że jesteś tak irytują...!-Przesłonił mi pysk łapą.
Wtedy z jaskini basiora wyszli nieznajomi. Na swoich szyjach mieli poobwieszane pióra jakiegoś ptaka.
-No bez jaj!-jęknął basior.
Próbowałam powiedzieć słowo "co", ale przez łapę basiora z mojego pyska wydobyło się tylko dziwne mruknięcie.
-Oni zabierają moje posłanie!
-Pfff....-Strąciłam łapę Draco i próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
-To wcale nie jest śmieszne!- wrzasnął.
Wilki najprawdopodobniej nas usłyszały, bo popatrzyły się w naszym kierunku, po czym powoli zaczęli się do nas zbliżać.
-Co teraz?
-Chowamy się!- oznajmił.
Wtedy wskoczyłam na gałąź pobliskiego drzewa osłoniętą przez liście. Basior parę sekund potem znalazł się na sąsiadującej. Nagle gałąź wydała pode mną dźwięk łamanego drewna. Popatrzyłam się ze zgrozą na Draco. Najgorsze było to, że nieproszeni goście byli tuż pod drzewem, na którym się znajdowaliśmy. 
<Dracps?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz