- Oke too.. po co tu przyszedłeś, Bruno? - Moonlight spytała go wyraźnie zaciekawiona - Raczej duchy przychodzą tylko z jakiegoś ważnego powo..
- Aww, za wiele się tego nasłuchałem. - duch przerwał waderze. Alfa spojrzała na niego zdziwiona. - Draco już mi o tym wspominał..
- ..Więc? - spytała.
- Jestem tu ze sprawą do mojego brata. - uśmiechnął się do mnie. Moony zwróciła swój wzrok w moją stronę.
- Dracoo? - Wadera podeszła do mnie.
- Nie - poprzedziłem pytanie wilczycy.
- Ale nawet nie widziałeś o co chcę zapytać.. - mruknęła niezadowolona.
- Coś czuję, że wiem o co ci chodziło - syknąłem - Nie oczekuj, że ci to wyjawię.
- No Dracoo - Moonlight ciągnęła dalej.
- Nołp - powtórzyłem.
- Jacy wy jesteście zabawni - Bruno zaśmiał się cicho.
- Aw, dzięki - powiedziałem z przekąsem.
- Draco, chodź. Muszę cię o coś zapytać - Wskazał głową moją jaskinię. Wszedłem do środka tuż po moim bracie.- Jeśli mogłabyś, to nie podsłuchuj, Moonlight - Bruno puścił jej oczko.
- Ja nie będę podsłuchiwać, tylko uczestniczyć w rozmowie - uśmiechnęła się podstępnie.
- To nie przejdzie, Moony! - krzyknąłem ze środka jaskini. - Z samym uśmiechem tu się nie dostaniesz! - Bruno zamknął wejście do jaskini, zostawiając waderę na dworze wraz ze smokiem.
- Więc? - zacząłem. - Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Chodzi o Ellie - mruknął. - Co zamierzasz z nią zrobić?
- A co miałbym niby zrobić? - usiadłem na pierzu, które służyło jako moje posłanie.
- Em.. nie wiem, porozmawiać z nią? - oparł się o ścianę.
- Póki jej tu na razie nie ma, to nie mam po co. Jak przyjdzie to sobie pogadamy. - westchnąłem. Wiedziałem, że przyjdzie. Ona tak szybko nie odpuszcza.
- Oke, a co z Moonlight? - spytał się basior.
- A co z nią ma być? - Spojrzałem na niego lekko zdziwiony. - Co ona ma do rzeczy?
- Ma naszyjnik, jeśli Ellie przyjdzie tu, to go od niej odbierze - oznajmił.
- Nie sądzę - mruknąłem - Nie dałaby rady z tyloma wilkami.
- Tak myślisz? - Kiwnąłem głową - To się zdziwisz, jak przyjdzie tu z orszakiem wilków. Z tego co widziałem to jest ich dużo.
- W sensie? - zmierzyłem go wzrokiem - Nic nie mówiłeś, że widziałeś kogoś poza Ellie.
- Może zapomniałem ci o tym wspomnieć.. - zgadywał.
- Świetnie. - syknąłem ironicznie.
- Aw, nie gniewaj się. Nie myślałem, że to coś ważnego. - sapnął.
- Ty zwykle nie myślisz. - warknąłem.
- Pff - prychnął. Nagle usłyszeliśmy huk. Wejściowe drzwi właśnie spadły na ziemię, wraz z Moonlight. Wilczyca leżała bezwładnie pod kawałkiem drewna. Podniosła wzrok na nas i westchnęła.
- Podsłuchiwałaś? - spytał Bruno.
- Em.. niee? - jęknęła, próbując wstać spod drzwi.
- Ja już się do tego przyzwyczaiłem.. - wtrąciłem. Wstałem z legowiska i pomogłem wilczycy wyjść spod uścisku leżącej na niej deski. (A ja nadal nie wiem jakim cudem się pod nią znalazła; Moony 2017~~)
- Dużo słyszałaś? - zapytał duch.
- Trochę.. - mruknęła.
- Więc, co z tym robimy, Draco? - zwrócił się do mnie.
- Nic - powiedziałem - Czekamy.
- To może.. - Bruno się uśmiechnął. Spojrzałem na niego podejrzliwie. - Oprowadzicie mnie po tej waszej watasze, hm?
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to proszę - wskazałem na skołowaną Moonlight - tutaj masz przewodniczkę.
- Ooh.. Nie sądzę.. - wadera podeszła do mnie. - Twój przewodnik, stoi tu. - Wilczyca położyła swoją łapę na mojej głowie.
- Chciałabyś - warknąłem, wchodząc znów na swoje legowisko. - Ja chcę się w końcu wyspać! I nic mi w tym nie przeszkodzi. - Położyłem głowę na pierzu, oczekując reakcji innych.
- Nie pamiętasz już o naszym zakładzie, Draco? - Moonlight posłała mi swój cyniczny uśmieszek. Zamknąłem oczy, udając, że jej nie słyszę.
- Zakład? - W końcu odezwał się Bruno. - W coś ty się znów wpakował?
- Nieważne.. - mruknąłem, przekręcając się na drugą stronę. - Ja chcę spać, nigdzie nie idę.
- Pójdziesz - zaczęła wadera - A ja sobie pośpię na twoim legowisku.
- W twoich snach - syknąłem.
- Pójdziesz - powtórzyła Moonlight. Wilczyca chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Bruno jej przerwał.
- Oboje pójdziecie, lepiej jest mieć dwóch przewodników, niż żadnego - Mój brat wstał i wyszedł z jaskini, omijając roztrzaskane kawałki drewna. Spojrzałem na Moony, która nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Na co czekasz? - wstałem z piór i poszedłem w ślady za bratem, zostawiając wilczycę za sobą.
Pierwsze co zauważyłem, gdy wyszedłem z jaskini, to rozszarpany krzak tuż przed wejściem. Rozejrzałem się, szukając sprawcy, który to zrobił. Nikogo nie było w pobliżu. Chwilę później usłyszałem głos Bruno i pobiegłem w jego stronę. Po drodze zobaczyłem więcej rozszarpanych roślin.
- Ach, Draco! Tutaj jesteś! - usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem mojego brata, siedzącego na drzewie.
- Co ty tu wyrabiasz? - spytałem. - Raczej nie na co dzień się widzi ducha na drzewie.
- Wlazłem tu przez to - wskazał na niebieską kulkę, kryjącą się za drzewem. - Weź go ode mnie!
- Boisz się małego smoka? - prychnąłem, blisko śmiechu. - Przecież on dopiero co się wykluł. Ta kruszyna nic ci nie zrobi.
- Ale ma zęby, strasznie ostre! - ciągnął dalej - Przecież to nie ja rozwaliłem te wszystkie krzewy i drzewa! Ah.. Weź go po prostu, oke? - westchnął zrezygnowany. Podszedłem do młodego smoka i odciągnąłem go od drzewa.
- Zadowolony? - spytałem, kładąc gada na plecy.
- Bardzo - mruknął. - Gdzie jest Moonlight?
- Nie wiem - odpowiedziałem szybko.
- Tu jestem - Wadera wyszła uśmiechnięta zza krzaków, a Bruno tak jakby się zaczerwienił. Pewnie nie chciał, aby widziała go w takiej zabawnej dosyć sytuacji. - Okej, więc zaczniemy może od Wielkiego Jeziora Przymierza. To prawie środek watahy, więc łatwo tam trafić. W sumie to też największe jezioro, jakie spotkałam. Jest tam tak pięknie jesienią, z pewnością ci się spodoba.
- Zatem prowadźcie - Bruno się uśmiechnął i ruszył za waderą. Szybko dołączyłem do nich.
***
- Więc, oto jesteśmy! - rzekła wadera - Wielkie Jeziorom Przymierza!
Naszym oczom ukazał się piękny, jesienny krajobraz. Ogniste liście powoli opadały na taflę wody.Na środku zbiornika wodnego znajdowała się mała wyspa, z której idealnie było widać zachód słońca. Wilczyca zamoczyła łapę w wodzie.
- Może sobie popływamy, hm? - uśmiechnęła się.
- Sobie pływajcie ile chcecie, ja nie idę. - oznajmiłem.
- Dlaczego? - spytał się Bruno. - Przecież kiedyś tak uwielbiałeś się pluskać w wodzie.
- Bruno, dlaczego musiałeś mi to zrobić? - szepnąłem cicho, zniżając głowę, aby się napić. Duch spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
- ...Draco? - Moonlight lekko podniosła głowę, patrząc na mnie gniewnie. Rzuciłem na nią okiem. - Mówiłeś, że wilki ognia nie mogą pływać.
- Tak ci powiedział? - Bruno głośno się zaśmiał. - To największa bzdura, jaką słyszałem.
- Ekhem, ekhem. Zamknij się. Ekhem - syknąłem, udając kaszel. Duch zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Wchodzisz do wody w końcu? - zapytał.
- Nie chcę.. - mruknąłem. - Woda jest za zimna.
Moony spojrzała na mnie zirytowana. Bruno się lekko uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Halp - wyszeptałem, próbując schować się za bratem. - Ona zabija wzrokieemm.
- Wchodź do tej wody, albo sama cię tam wrzucę - warknęła.
- Moony, nie rób mi tego - Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
Wilczyca podeszła do mnie i popchnęła w stronę wody. Widząc, że zbliżamy się do jeziora, szybko złapałem oddech. No cóż, skoro już jestem w wodzie, to się trochę zabawię. Postanowiłem nastraszyć trochę waderę, niech ma za swoje. Wstrzymałem oddech i popłynąłem jak najbliżej wadery. Poczekałem, aż ta znajdzie się bliżej brzegu i złapałem ją za łapę.
- Rekiiiin! - wrzasnąłem i wciągnąłem ją do wody.
- Draco! - krzyknęła wadera, biorąc głęboki wdech po wynurzeniu się. - Ty debilu! Odbiło ci?!
- Pierwsza zaczęłaś tę grę - zacząłem się śmiać, Wadera spiorunowała mnie wzrokiem i chlapnęła we mnie wodą.
- Idiota - mruknęła, wychodząc na ląd. Bruno spojrzał się na nas zdziwiony.
- Tak jest codziennie? - zapytał.
<Munlajt?>
niedziela, 29 października 2017
poniedziałek, 23 października 2017
Od Moonlight C.D Draco
Wstałam z miękkiej trawy, otrzepałam się z ziemi i obdarzyłam stojącego przede mną basiora karzącym wzrokiem.
-Zostawiłeś mnie samą z tym smokiem!
-O, masz ty los! Zauważyłaś- prychnął.
-Jeju....-sapnęłam prostując się- przynajmniej się znalazł- popatrzyłam się za siebie. Moje oczy spotkały się z oczami pięknej jasno-niebieskiej istotki, która wręcz emanowała czystością i pięknem. Nietrafnie; ile razy to ona dziś zdążyła doprowadzić mnie do skraju cierpliwości- A, żeby było jasne. Nie odpuszczam ci warunków naszego zakładu!
-Wiesz, z początku miałem zabić jakiegoś smoka...mogę nadal to zrobić- uśmiechnął się siarczyście.
-Ani mi się waż!- zagroziłam na co Draco odezwał się śmiechem- Nie lubię cię- odgryzłam się dziecinnie.
Znowu usłyszałam śmiech, ale nie wyglądało jakby jego właścicielem był basior stojący przede mną; głos dolegał się z tyłu zza drzewa. Odwróciłam się, a tu tylko smok. Dźwięk momentalnie ucichł, może mi się zdawało? Znów zwróciłam mój wzrok ku Draco, który wyglądał jakby zobaczył ducha.
-Wszystko w porządku?-pomachałam basiorowi łapą przed oczami- Jesteś tam?
-...Co?- wykrztusił jak wybudzony z transu.
Patrzył się na drzewo, w którego kierunku dopiero co kierowałam mój wzrok. Czyli jednak ktoś tam był.
-Co ukrywasz?
-Co? Ja? Nic!- wypowiedział z zawrotną szybkością.
-Hmmmm..-mruknęłam i powędrowałam w stronę drzewa.
-Czekaj! Moonlight!-złapał mnie za ogon.
-Ałł!-wrzasnęłam po czym Draco go puścił-To bolało!
-Prze-przepraszam, nie chciałem, napra- przerwał mu kolejny wybuch śmiechu.
W tej chwili basior popatrzył na drzewo ze wzrokiem "Zamknij się, bo zabiję, uduszę". Jeszcze bardziej pobudziło to moją ciekawość. Wręcz podbiegłam do źródła dźwięku, a tu- Duch. Patrzył się w korę, prawdopodobnie mając nadzieję, że go nie zauważę.
-Czyli jednak jest coś ciekawego na tegoroczne święto- uśmiechnęłam się do nieznajomego, który momentalnie obrócił się w moją stronę- Mam na imię Moonlight, a ty?- spytałam.
-Br-Bruno!- Odpowiedział. Był niebieski, ale miałam wrażenie, że przez krótką chwile jego pysk zmienił barwę na jasno-różowy.
Skądś znałam to imię, momentalnie przypomniało mi się gdzie je usłyszałam. Wypowiedział je rdzawego umaszczenia basior.
-Jesteś bratem Draco, tak?- spytałam.
-Tak, pamiętasz?- dał mi odpowiedź.
-Jakoś- uśmiechnęłam się promiennie- Miło mi cię poznać.
-Ej, ej, ej- usłyszałam zza pleców- Jakim cudem jesteś dla niego milsza niż dla mnie?
-Jeśli tak mówisz, to powinieneś najpierw sam zacząć zwracać się do mnie jak należy- burknęłam.
-Że co?- wyraził sprzeciw.
-To co mówię- odchrząknęłam- W ogóle nie przypominasz swojego brata, Bruno.
-Wiem, od urodzenia był idiotą- uśmiechnął się fałszywie do Draco na co ten spróbował walnąć go w psyk, ale jego cios przeleciał przez niego jak przez powietrze.
-Ale szkoda, że nie jesteś już materialny.
-To chyba jedyna chwila, w której byłem zadowolony z tego faktu.
-A Draco, dlaczego chciałeś go ukryć?
Bracia popatrzyli po sobie.
-Szczerze? Nie wiemy- Odpowiedzieli zgodnie.
Popatrzyłam się na nich z wyrzutem.
-A co jakby mnie to ominęło?- palnęłam.
Obejrzałam się czy smok nadal znajdował się przy mnie. Na szczęście, tak.
Zauważyłam, że Bruno wpatruje się w "mój" naszyjnik.
-O, czyli to ty jesteś tą alfą, o której mówił Draco.
-A po imieniu to już nie dałeś rady dopasować, co?-przewrócił oczami.
-Mam słabą pamięć do imion- oznajmił przeczesując swoją sierść na głowie.
-Dobrze, że przynajmniej moje pamiętasz- wtrącił się basior.
-Mówiłeś coś- uśmiechnął się znowu.
Wten pędy Draco zmienił się w dym i jak ni stąd, ni zowąd walnął Bruno dokładnie w lewą łopatkę, tak mocna, że skończył gdzieś z dwa metry od miejsca początkowego. Wstał, podszedł do nas i popatrzył się na brata. Z początku między nimi wisiały chmury burzowe, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać.
<Dracp?>
-Zostawiłeś mnie samą z tym smokiem!
-O, masz ty los! Zauważyłaś- prychnął.
-Jeju....-sapnęłam prostując się- przynajmniej się znalazł- popatrzyłam się za siebie. Moje oczy spotkały się z oczami pięknej jasno-niebieskiej istotki, która wręcz emanowała czystością i pięknem. Nietrafnie; ile razy to ona dziś zdążyła doprowadzić mnie do skraju cierpliwości- A, żeby było jasne. Nie odpuszczam ci warunków naszego zakładu!
-Wiesz, z początku miałem zabić jakiegoś smoka...mogę nadal to zrobić- uśmiechnął się siarczyście.
-Ani mi się waż!- zagroziłam na co Draco odezwał się śmiechem- Nie lubię cię- odgryzłam się dziecinnie.
Znowu usłyszałam śmiech, ale nie wyglądało jakby jego właścicielem był basior stojący przede mną; głos dolegał się z tyłu zza drzewa. Odwróciłam się, a tu tylko smok. Dźwięk momentalnie ucichł, może mi się zdawało? Znów zwróciłam mój wzrok ku Draco, który wyglądał jakby zobaczył ducha.
-Wszystko w porządku?-pomachałam basiorowi łapą przed oczami- Jesteś tam?
-...Co?- wykrztusił jak wybudzony z transu.
Patrzył się na drzewo, w którego kierunku dopiero co kierowałam mój wzrok. Czyli jednak ktoś tam był.
-Co ukrywasz?
-Co? Ja? Nic!- wypowiedział z zawrotną szybkością.
-Hmmmm..-mruknęłam i powędrowałam w stronę drzewa.
-Czekaj! Moonlight!-złapał mnie za ogon.
-Ałł!-wrzasnęłam po czym Draco go puścił-To bolało!
-Prze-przepraszam, nie chciałem, napra- przerwał mu kolejny wybuch śmiechu.
W tej chwili basior popatrzył na drzewo ze wzrokiem "Zamknij się, bo zabiję, uduszę". Jeszcze bardziej pobudziło to moją ciekawość. Wręcz podbiegłam do źródła dźwięku, a tu- Duch. Patrzył się w korę, prawdopodobnie mając nadzieję, że go nie zauważę.
-Czyli jednak jest coś ciekawego na tegoroczne święto- uśmiechnęłam się do nieznajomego, który momentalnie obrócił się w moją stronę- Mam na imię Moonlight, a ty?- spytałam.
-Br-Bruno!- Odpowiedział. Był niebieski, ale miałam wrażenie, że przez krótką chwile jego pysk zmienił barwę na jasno-różowy.
Skądś znałam to imię, momentalnie przypomniało mi się gdzie je usłyszałam. Wypowiedział je rdzawego umaszczenia basior.
-Jesteś bratem Draco, tak?- spytałam.
-Tak, pamiętasz?- dał mi odpowiedź.
-Jakoś- uśmiechnęłam się promiennie- Miło mi cię poznać.
-Ej, ej, ej- usłyszałam zza pleców- Jakim cudem jesteś dla niego milsza niż dla mnie?
-Jeśli tak mówisz, to powinieneś najpierw sam zacząć zwracać się do mnie jak należy- burknęłam.
-Że co?- wyraził sprzeciw.
-To co mówię- odchrząknęłam- W ogóle nie przypominasz swojego brata, Bruno.
-Wiem, od urodzenia był idiotą- uśmiechnął się fałszywie do Draco na co ten spróbował walnąć go w psyk, ale jego cios przeleciał przez niego jak przez powietrze.
-Ale szkoda, że nie jesteś już materialny.
-To chyba jedyna chwila, w której byłem zadowolony z tego faktu.
-A Draco, dlaczego chciałeś go ukryć?
Bracia popatrzyli po sobie.
-Szczerze? Nie wiemy- Odpowiedzieli zgodnie.
Popatrzyłam się na nich z wyrzutem.
-A co jakby mnie to ominęło?- palnęłam.
Obejrzałam się czy smok nadal znajdował się przy mnie. Na szczęście, tak.
Zauważyłam, że Bruno wpatruje się w "mój" naszyjnik.
-O, czyli to ty jesteś tą alfą, o której mówił Draco.
-A po imieniu to już nie dałeś rady dopasować, co?-przewrócił oczami.
-Mam słabą pamięć do imion- oznajmił przeczesując swoją sierść na głowie.
-Dobrze, że przynajmniej moje pamiętasz- wtrącił się basior.
-Mówiłeś coś- uśmiechnął się znowu.
Wten pędy Draco zmienił się w dym i jak ni stąd, ni zowąd walnął Bruno dokładnie w lewą łopatkę, tak mocna, że skończył gdzieś z dwa metry od miejsca początkowego. Wstał, podszedł do nas i popatrzył się na brata. Z początku między nimi wisiały chmury burzowe, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać.
<Dracp?>
niedziela, 22 października 2017
Od Draco C.D Moonlight
- No rusz się w końcu! - wrzasnęła wadera.
- Ale no.. on.. on lata! - jęknąłem - Jak niby mam go złapać?!
- No normalnie! Biegnij za nim! - wskazała na małą plamkę znajdującą się w oddali, którą okazał się smok.
- Nie dosięgnę go, sama spróbuj go złapać - naburmuszyłem się.
- Czy ja na serio muszę wszystko za ciebie robić? - warknęła.
- Że co? - zmarszczyłem brwi. - Co ja ci niby zrobiłem, hm? -
- Ew! - pobiegła w stronę wyjścia - Smok!
Patrzyłem jak wadera odchodzi, wręcz tupiąc ze wściekłości. Cały czas mówiła coś pod nosem, jednak za cicho, żebym coś usłyszał.
- Okeeh - mruknąłem. - I teraz weź się domyśl, Draco..
Westchnąłem. Chyba czas wrócić do domu. Dawno tam nie byłem. W końcu jak Moonlight mnie ciągle gdzieś wyciągała na jakieś dzikie wyprawy, to zbytnio nie mogłem przebywać w mojej jaskini. O dziwo po takiej dawce adrenaliny jeszcze żyję. A gdyby tylko pomyśleć, że mógłbym teraz spokojnie spać na miękkim pierzu na moim terenie. Aw.. chyba już nigdy się nie wyśpię..
***
Po zaledwie dwóch godzinach dotarłem na tereny watahy. Aww.. Jak miło zobaczyć miejsce, w którym nie czyha na mnie żadne niebezpieczeństwo - Lasy wiecznej jesieni. Rozejrzałem się wokół. Ani jednego żywego stworzenia. Gdzie podziały się wszystkie wilki? Zwykle się tutaj od nich roi. W końcu Moonlight ma ten swój dar przekonywania. Przynajmniej nie będzie tu takiego zamieszania, do którego w sumie się już przyzwyczaiłem. Ruszyłem wprost do swojej jaskini.
Kiedy w końcu wszedłem do mojego domu, położyłem się na moim łożu składającym się z pierza dużego ptaka. Odetchnąłem z ulgą. W końcu spokój. Mam już powoli dość tych wypraw i ciągłych walk. Tak szczerze, to miło było zobaczyć znów miejsce, które znam od dawna. Jak dla mnie, doświadczyłem już zbyt wiele nowych doznań jak na tak mały okres czasu. Polowanie na Vorigana, ratowanie kryształu, ataki innych watah, gadające zwierzęta, interaktywne lekcje Moony na temat smoków. Nie sądzę, aby coś w życiu mogłoby mnie zaskoczyć bardziej niż te zwariowane rzeczy.. W sumie czasami się zastanawiam, co bym robił, gdybym nie spotkał tej zwariowanej wilczycy. Pewnie nadał wiódłbym spokojne życie, leżąc leniwie na moim kamieniu..
- Draco? - usłyszałem znajomy głos, który znam praktycznie od dzieciństwa.. Spojrzałem za siebie. Nikogo nie było. Właściciel tajemniczego głosu albo był niewidzialny, albo ja ślepy. Znając życie, pewnie to drugie..
- Gdzie jesteś? - spytałem zmieszany, rozglądając się na boki.
- Ee.. nie wiem - usłyszałem ten sam głos za sobą. Odwróciłem się, za mną stała tylko ściana.. - Nie widzisz mnie? Pff.. mówili, że mnie zobaczysz.
- Jesteś.. w ścianie? - zdziwiłem się. Usłyszałem cichy śmiech, zupełnie taki sam, jak za dawnych lat.- Ew.. wyjdź już z niej..
Przede mną ukazała się znajoma sylwetka wilka, którego nie widziałem już kilkanaście ładnych miesięcy - mojego brata.
***
- Nie rozumiem.. - mruknąłem, łapiąc się za głowę. - Święto czego?
- Święto tych, których już nie ma. - powtórzył - Myślałem, że znasz te wszystkie święta, w końcu mieszkasz tu od urodzenia..
- Aha.. więc dlatego cię widzę, tak? - skrzywiłem się.
- Yhym - kiwnął potwierdzająco głową. - Właśnie przyglądasz się prawdziwemu duchowi.
- Ty duchem, serio? Nie wiedziałem, naprawdę. - Bruno uśmiechnął się lekko.
- Zupełnie się nie zmieniłeś - zaśmiał się cicho - Nadal jesteś wkurzający.
Spojrzałem na niego karcąco, na co basior się zaśmiał głośniej.
- Heh, dzięki staram się - mruknąłem - Gdybym mógł cię dotknąć, to byś tego pożałował.
- Tak w ogóle.. - uśmiechnął się - to miło mi cię znów widzieć. Minęło tyle czasu..
- Wiesz, zwykle, gdy ktoś umiera, to się już go nigdy nie spotyka. - westchnąłem. - Wiec.. co cię tu sprowadza, hm?
- Aw, to już nie można przyjść pogadać z bratem? - jęknął. - Zawsze niby coś od ciebie chcę, tak?
- Zwykle, gdy duch cię odwiedza to raczej ma coś ważnego do powiedzenia, nie? - spojrzałem na niego, oczekując odpowiedzi.
- Wiesz.. - przystopował trochę, zbierając myśli. Westchnął zrezygnowany i w końcu powiedział - Ellie tu była.
- Żartujesz? - zapytałem po krótkiej chwil.
- A wyglądam jakbym żartował? - mruknął z wzrokiem wbitym w ziemię.
- Miałem nadzieję, że tego nie powiesz - westchnąłem, opierając się o ścianę. - Co chciała?
- Nie wiem, szukała tu czegoś - wzruszył ramionami.
Rozejrzałem się po całej jaskini, szukając jakiś uszkodzeń lub śladów. Wszystko wydawało się jakby było na swoim miejscu.. Oprócz szkatułki, która została wywrócona na ziemię.
- Pewnie szukała naszyjnika Crystal - odrzekł Bruno, podchodząc do zniszczonego kufra. - Wygląda na to, że go zabrała
- Co? Ah, nie. Dałem go Moonlight - oderwałem wzrok od pudełka.
- ...Moonlight? - spytał. - Kto to?
- Alfa watahy, do której teraz należę - odpowiedziałem.
- Uuuu - spojrzał na mnie z iskierkami w oczach - watahyy?
- Aw, proszę, nic nie mów - odwróciłem wzrok.
- Tyle razy powtarzałeś sobie, że do żadnej nie dołączysz, a tu proszę. - uśmiechnął się.
- ..skąd wiesz? - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Obserwowałem cię jak najdłużej mogłem. Po śmierci miałem na to kilka dni wędrówki.. - poszerzył swój uśmiech - Potem niestety musiałem już odejść.
- Ale wróciłeś przez to święto, tak? - zapytałem.
- Yhym - Zamyślił się na chwilę. - A to, że Ellie tu dziś była, to był niezły przypadek. Akurat dziś..
- Się powtarzasz - mruknąłem, ignorując to co mówił.
- Heh - uśmiechnął się i położył na moim łóżku.
- Duchy nie czują piór, po co ci na to włazić? - popatrzyłem na niego zirytowany. Wkurzam się już powoli, za bardzo się ze mną droczy. Nagle usłyszałem wielki huk, który zdawał się wydobywać z góry. Spojrzeliśmy po sobie. Postanowiłem wyjrzeć co się stało. Bruno poszedł tuż za mną. Na ziemi leżała Moonlight, zapewne znów zaliczyła glebę. Wyglądała na bardzo wkurzoną. Mój brat schował się szybko za drzewem i przyglądał się nam. Był na pewno bardzo ciekawy co z twego wyniknie. W sumie, ja też jestem ciekaw. Podszedłem niepewnie do wadery.
<Moonlight>
Event-"Ci..których już nie ma"
- Ale no.. on.. on lata! - jęknąłem - Jak niby mam go złapać?!
- No normalnie! Biegnij za nim! - wskazała na małą plamkę znajdującą się w oddali, którą okazał się smok.
- Nie dosięgnę go, sama spróbuj go złapać - naburmuszyłem się.
- Czy ja na serio muszę wszystko za ciebie robić? - warknęła.
- Że co? - zmarszczyłem brwi. - Co ja ci niby zrobiłem, hm? -
- Ew! - pobiegła w stronę wyjścia - Smok!
Patrzyłem jak wadera odchodzi, wręcz tupiąc ze wściekłości. Cały czas mówiła coś pod nosem, jednak za cicho, żebym coś usłyszał.
- Okeeh - mruknąłem. - I teraz weź się domyśl, Draco..
Westchnąłem. Chyba czas wrócić do domu. Dawno tam nie byłem. W końcu jak Moonlight mnie ciągle gdzieś wyciągała na jakieś dzikie wyprawy, to zbytnio nie mogłem przebywać w mojej jaskini. O dziwo po takiej dawce adrenaliny jeszcze żyję. A gdyby tylko pomyśleć, że mógłbym teraz spokojnie spać na miękkim pierzu na moim terenie. Aw.. chyba już nigdy się nie wyśpię..
***
Po zaledwie dwóch godzinach dotarłem na tereny watahy. Aww.. Jak miło zobaczyć miejsce, w którym nie czyha na mnie żadne niebezpieczeństwo - Lasy wiecznej jesieni. Rozejrzałem się wokół. Ani jednego żywego stworzenia. Gdzie podziały się wszystkie wilki? Zwykle się tutaj od nich roi. W końcu Moonlight ma ten swój dar przekonywania. Przynajmniej nie będzie tu takiego zamieszania, do którego w sumie się już przyzwyczaiłem. Ruszyłem wprost do swojej jaskini.
Kiedy w końcu wszedłem do mojego domu, położyłem się na moim łożu składającym się z pierza dużego ptaka. Odetchnąłem z ulgą. W końcu spokój. Mam już powoli dość tych wypraw i ciągłych walk. Tak szczerze, to miło było zobaczyć znów miejsce, które znam od dawna. Jak dla mnie, doświadczyłem już zbyt wiele nowych doznań jak na tak mały okres czasu. Polowanie na Vorigana, ratowanie kryształu, ataki innych watah, gadające zwierzęta, interaktywne lekcje Moony na temat smoków. Nie sądzę, aby coś w życiu mogłoby mnie zaskoczyć bardziej niż te zwariowane rzeczy.. W sumie czasami się zastanawiam, co bym robił, gdybym nie spotkał tej zwariowanej wilczycy. Pewnie nadał wiódłbym spokojne życie, leżąc leniwie na moim kamieniu..
- Draco? - usłyszałem znajomy głos, który znam praktycznie od dzieciństwa.. Spojrzałem za siebie. Nikogo nie było. Właściciel tajemniczego głosu albo był niewidzialny, albo ja ślepy. Znając życie, pewnie to drugie..
- Gdzie jesteś? - spytałem zmieszany, rozglądając się na boki.
- Ee.. nie wiem - usłyszałem ten sam głos za sobą. Odwróciłem się, za mną stała tylko ściana.. - Nie widzisz mnie? Pff.. mówili, że mnie zobaczysz.
- Jesteś.. w ścianie? - zdziwiłem się. Usłyszałem cichy śmiech, zupełnie taki sam, jak za dawnych lat.- Ew.. wyjdź już z niej..
Przede mną ukazała się znajoma sylwetka wilka, którego nie widziałem już kilkanaście ładnych miesięcy - mojego brata.
***
- Nie rozumiem.. - mruknąłem, łapiąc się za głowę. - Święto czego?
- Święto tych, których już nie ma. - powtórzył - Myślałem, że znasz te wszystkie święta, w końcu mieszkasz tu od urodzenia..
- Aha.. więc dlatego cię widzę, tak? - skrzywiłem się.
- Yhym - kiwnął potwierdzająco głową. - Właśnie przyglądasz się prawdziwemu duchowi.
- Ty duchem, serio? Nie wiedziałem, naprawdę. - Bruno uśmiechnął się lekko.
- Zupełnie się nie zmieniłeś - zaśmiał się cicho - Nadal jesteś wkurzający.
Spojrzałem na niego karcąco, na co basior się zaśmiał głośniej.
- Heh, dzięki staram się - mruknąłem - Gdybym mógł cię dotknąć, to byś tego pożałował.
- Tak w ogóle.. - uśmiechnął się - to miło mi cię znów widzieć. Minęło tyle czasu..
- Wiesz, zwykle, gdy ktoś umiera, to się już go nigdy nie spotyka. - westchnąłem. - Wiec.. co cię tu sprowadza, hm?
- Aw, to już nie można przyjść pogadać z bratem? - jęknął. - Zawsze niby coś od ciebie chcę, tak?
- Zwykle, gdy duch cię odwiedza to raczej ma coś ważnego do powiedzenia, nie? - spojrzałem na niego, oczekując odpowiedzi.
- Wiesz.. - przystopował trochę, zbierając myśli. Westchnął zrezygnowany i w końcu powiedział - Ellie tu była.
- Żartujesz? - zapytałem po krótkiej chwil.
- A wyglądam jakbym żartował? - mruknął z wzrokiem wbitym w ziemię.
- Miałem nadzieję, że tego nie powiesz - westchnąłem, opierając się o ścianę. - Co chciała?
- Nie wiem, szukała tu czegoś - wzruszył ramionami.
Rozejrzałem się po całej jaskini, szukając jakiś uszkodzeń lub śladów. Wszystko wydawało się jakby było na swoim miejscu.. Oprócz szkatułki, która została wywrócona na ziemię.
- Pewnie szukała naszyjnika Crystal - odrzekł Bruno, podchodząc do zniszczonego kufra. - Wygląda na to, że go zabrała
- Co? Ah, nie. Dałem go Moonlight - oderwałem wzrok od pudełka.
- ...Moonlight? - spytał. - Kto to?
- Alfa watahy, do której teraz należę - odpowiedziałem.
- Uuuu - spojrzał na mnie z iskierkami w oczach - watahyy?
- Aw, proszę, nic nie mów - odwróciłem wzrok.
- Tyle razy powtarzałeś sobie, że do żadnej nie dołączysz, a tu proszę. - uśmiechnął się.
- ..skąd wiesz? - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Obserwowałem cię jak najdłużej mogłem. Po śmierci miałem na to kilka dni wędrówki.. - poszerzył swój uśmiech - Potem niestety musiałem już odejść.
- Ale wróciłeś przez to święto, tak? - zapytałem.
- Yhym - Zamyślił się na chwilę. - A to, że Ellie tu dziś była, to był niezły przypadek. Akurat dziś..
- Się powtarzasz - mruknąłem, ignorując to co mówił.
- Heh - uśmiechnął się i położył na moim łóżku.
- Duchy nie czują piór, po co ci na to włazić? - popatrzyłem na niego zirytowany. Wkurzam się już powoli, za bardzo się ze mną droczy. Nagle usłyszałem wielki huk, który zdawał się wydobywać z góry. Spojrzeliśmy po sobie. Postanowiłem wyjrzeć co się stało. Bruno poszedł tuż za mną. Na ziemi leżała Moonlight, zapewne znów zaliczyła glebę. Wyglądała na bardzo wkurzoną. Mój brat schował się szybko za drzewem i przyglądał się nam. Był na pewno bardzo ciekawy co z twego wyniknie. W sumie, ja też jestem ciekaw. Podszedłem niepewnie do wadery.
<Moonlight>
Event-"Ci..których już nie ma"
sobota, 21 października 2017
Rozpoczęcie Eventu-Ci..których już nie ma
"W trakcie tego event'u większość wilków udaję się do miejsca skąd przybyli, by porozumieć się ze swoimi przodkami. Niestety, nie wszystkie duchy są dobre"
Wilk, który napisał najwięcej opowiadań na temat event'u
1 miejsce:
2 miejsce:
Wilk, który napisał najwięcej opowiadań w trakcie event'u
1 miejsce:
2 miejsce:
Zakwalifikowanie się do dwóch kategorii liczy się jako "wygranie event'u"
niedziela, 15 października 2017
Od Moonlight C.D Anake
Wadera popatrzyła się na mnie podejrzliwie.
-Niby jak?- spytała.
-A nie wiem, po prostu mi się podoba- odparłam- Coś w tym złego?
-Cóż, ciebie to się nie liczy- palnęła beznamiętnie.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Właśnie o to mi chodzi.
Wilczyca westchnęła głośno.
-Tak czy siak, ja się już zbieram. Przepraszam za przezszkadzanie wam w waszym spotkaniu.
-Czekaj, czekaj. Chyba nie myślisz, że tak łatwo teraz nas opuścisz.
-O co ci chodzi?-rzuciła obojętnie.
-Dołączysz do nas- oznjamiłam.
-Nie widzę tego- rzuciła obojętnie przechodząc obok Blade i Asy zeskakując z kamienia.
Wzleciałam, wyskoczyłam przed nią i zagrodziłam jej drogę.
-Może najpierw nas poznasz?- zachęcałam.
-Dziękuję, ale spasuję- powiedziała monotonnie.
Wadera schodziła z kolei po kolejnych mniejszych skałkach aż w końcu jej łapy dotknęły pokrytej zieloną trawą ziemi. Popatrzyła w moją stronę i zobaczyła, że nadal za nią podążałam.
-Możesz tak za mną iść aż do mojego domu, mi to nie przeszkadza.
-I tak po spotkaniu miałam zamiar pójść na spacer- zahihotałam.
-Z czego się tak śmiejesz?
-Z niczego.
-To dobrze- przesłała mi grobowe spojrzenie.
Co było z nią nie tak? W sumie to ja jestem tą szaloną szantażystką namawiającą każdego nieznajomego do dołączenia do mojej watahy, więc nie miałam prawa wypowiadać się w takich sprawach. Jedynymi, które nie przybyły na spotkanie były Cheonsa i Lisa (która z dziwnych przyczyn ostatnio jest przez nas traktowana tak jak każdy inny z watahy). I właśnie na naszej drodze stanęła lisica. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby nie reakcja nieznajomej...
<Anake?>
Od Anake
Znowu (tak jak przez ostatnie 2 lata) obudziłam się w mojej (strasznie wilgotnej) jaskini. Stworzyłam portal do lasu wiecznej jesieni, przeskoczyłam przez niego i rozpoczęłam tam polowanie na moje śniadanie. Nagle usłyszałam szelest liści i zobaczyłam zająca. Złapałam go i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu mało napychającego posiłku, uznałam że nie chce mi się dalej polować i że wrócę tu na obiad. Musiałam odczekać chwilę by otworzyć nowe przejście do mojego domu. Wreszcie nadszedł czas, przede mną pojawił się okrąg z dwóch lin wyrastających z trawy. Cała ta konstrukcja wyglądała jak pionowo odwrócona tafla wody. Wystawiłam łapę do przodu i wkrótce spotkałam się z niebieską powierzchnią półprzezroczystego lustra. Zamknęłam oczy i cała przeszłam przez portal, gdy je otworzyłam znalazłam się na środku spotkania jakiejś watahy.
- Gdzie ja jestem?- powiedziałam sama do siebie, nie zwracając uwagi na inne wilki.
W tym momencie żółta wadera z czarnymi akcentami zapytała się.
- Kim ty jesteś, co tutaj robisz i co to za portal za tobą?
Po czym obiekt jej zainteresowań rozbił się na milion kawałeczków i ostatecznie znikł. Wadera zdziwiła się. Po chwili usłyszałam inny głos zza pleców, odwróciłam się i zobaczyłam potężną wilczycę. Poczułam się przytłoczona jej wielkością. po czym zadała mi pytanie z uniesioną głową.
- Jak się nazywasz?
- Jeśli chcesz ze mną mówić, zniż się trochę, nie chcę mówić do twojego podbródka.
W połowie byłam lisem więc w porównaniu z tutaj zgromadzonymi nie grzeszyłam wielkością. Lecz ona wyróżniała się pomiędzy nimi, pewnie też przez te dumnie wypięte skrzydła wyrastające z jej pleców. Druga co do wielkości była wadera również posiadająca skrzydła. Wilczyca do której przed chwilą się odezwałam wybuchła śmiechem.
- Podoba mi się twoje podejście- powiedziała.
<Moonlight?>
poniedziałek, 9 października 2017
Od Moonlight C.D Draco
-To żart?
-Ale co?
-Czyli zabierasz to jajko ze sobą?
-Nie ja, a my! A teraz, pomóż mi i nie stój tak!- oświadczyłam po czym zaczęłam toczyć szary owal.
-W czym niby?
-Nieść to, skończony idioto!-oburzyłam się.
-Przygadał kocioł garnkowi-burknął Draco.
-Draco! Błagam cię!
-A dlaczego miałbym ci pomagać, hmmm?- uśmiechnął się sadystycznie.
-Bo...emmmm...-ciągnęłam- unieważnię nasz zakład.
W tej chwili w oczach basiora coś błysnęło i popatrzył się na mnie z niedowierzaniem.
-Czyli jak wyniosę to jajo, to te twoje wykorzystanie fizyczne i psychiczne się skończy?
-Tak, ale nie masz po prostu tego jajka wynieść. Masz je doprowadzić do watahy.
-Czekaj, czekaj, coś mi podpowiada, że za mocno chyba oberwałaś w tą ścianę.
-Zamknij się!-palnęłam dziecinnym głosem, na co basior się roześmiał.
-To idziemy?-zaczął energicznie.
-A ty co się taki ochoczy nagle zrobiłeś?
-Po prostu nie mam zamiaru tracić ni chwili mojej wolności- oznajmił z uśmiechem.
Taaa, jasne. Byłam pewna, że jego prawdziwym powodem radości była szansa wyśmiania się ze mnie, a w mniejszym procencie wieść o wolności. Czasami zastanawiałam się jak moje życie by się ułożyło, gdyby tamtego dnia nie zapadłoby się przejście do mojej jaskini, które podczas mojej nieobecności odblokowała Isabelle. W tamtej chwili bardzo przydałaby się nam jej zdolność telekinezy. Ale to by było niemożliwe.
Basior zaczął toczyć smocze jajo. Już widziałam oczami wyobraźni jak długo nam mogłaby zejść ta wyprawa.
-Uważaj! Jeszcze je rozbijesz!-przyczepiłam się.
Draco postukał łapą w skorupę na co ja patrzyłam się z przerażeniem.
-Nie, nie sądzę- oznajmił.
Nagle poczułam ogromną pokusę, by walnąć basiora w pysk, ale tego nie zrobiłam. Chociaż trudno mi było się powstrzymać. Zamiast tego tylko naburmuszyłam się w grymasie złości, a on zaśmiał się pod nosem.
Same znalezienie wyjścia zajęło nam kilka godzin, ale mieliśmy jeden ważniejszy problem.
-Chyba będziemy musieli zostawić to jajko...
-Draco!
-Co? Mówię jak jest!-oświadczył- Niby jak przeciśniemy to jajo przez tą szparę?
-Nie wiem!
-No właśnie!
-A nie możesz zrobić tej swojej sztuczki z cieniem?
-Tu nie ma nic innego poza cieniem, nie widzisz?
-Nie, jest za ciemno- zaśmiał się.
Pewnie jedynym powodem dlaczego nadal coś widzieliśmy było słabe światło moich oczu, ale nie dawało tyle kontrastu bym mogła po nim kontrolować cienie.
-Bardzo śmieszne-burknęłam- wiem, że próby przedostania tego jajka na drugą stronę są daremne, ale musimy spróbować!
-To próbuj-wskazał na owal.
Jak bardzo się starałam, tunel był za wysoko by wrzucić do niego jajo. Doskoczyć do niego to jeszcze się dało, ale chyba nie zostawię za sobą bagażu. Samo wyjście bez niego byłoby trudne, ponieważ w niektórych segmentach tunelu trzeba było iść do góry. Pamiętam, bo przecież osobiście już przez niego przechodziłam, a tak dokładnie niekontrolowanie wyślizgnęłam się z niego lądując na zad z impetem.
-Draco, słuchaj uważnie...
-Hmmm? Wpadłaś na jakiś pomysł?
-Tak, na świetny pomysł...
-To słucham.
-Będziesz to jajo wysiadywać.
Cisza.
-Że co?!?
-To co usłyszałeś.
-Chyba źle usłyszałem.
-Nie sądzę, powiedziałam to wyraźnie- oznajmiłam- Masz większą temperaturę ciała.
-Czyli dobrze usłyszałem...-westchnął zmartwiony.
-No już, zabieraj się do pracy- popędzałam basiora.
-Moonlight, to średnio działa- oświadczył basior.
-To coś źle robisz.
-A co można robić źle w wysiadywaniu jaja?
-Ty nie siedzisz, ty leżysz.
-To...uhhh-westchnął z śladem po uszczerbku psychicznym w głosie- To nie zmienia postaci rzeczy...-dokończył- A po drugie, to naprawdę idiotyczne.
-Cicho bądź- powiedziałam srogo.
-Chyba zaraz cię walnę- burknął.
-I co wtedy?
-Nie wiem jeszcze, może sprawdzimy?
Skarciłam basiora wzrokiem.
-Ani mi się waż-ostrzegłam go.
-A co mi zrobisz?
-Walnę cię.
-Ależ pomysłowa jesteś...
-Przygadał kocioł garnkowi.
-To tego zdania mam tą samą opinię.
-Pff..-burknęłam.
-.....Ej......-zatrzymał się tu-Co to?!?
-Co?
-To się rusza!
-Ale co?
-JAJCO!
-To wstawaj!
Rzeczywiście, na jajku pokazało się kilka pęknięć. Draco patrzył się na mnie, to na jajko i tak w kółko póki jego wzrok nie utknął na moim pysku.
-I co teraz przewiduje ten twój znamienity plan?
-To, że smok będzie bardziej posłuszny niż jajo?
-Naprawdę?!?
-Yhym.
-I co? Jak zamierzasz go niby wrzucić do tunelu?
-Tej części nie przewidziałam.
W tym samym czasie kiedy prowadziliśmy tą kłótnię. Przed nami została tylko szara skorupa.
-Czekaj...- przerwał nam Draco.
-Co?
-Gdzie jest smok?
-W...-zastygłam-gdzie on?
Nagle usłyszałam cichy pisk, dolegał się znad nas. Popatrzyliśmy się w górę i zobaczyliśmy małe smoczątko wlatujące do tunelu.
-To one umieją latać od urodzenia?
-A co myślałeś?
-Szczególnie mnie nie nurtował ten temat...
-Nieważne, gonimy go!
-Ghee?
<Draco?>
-Ale co?
-Czyli zabierasz to jajko ze sobą?
-Nie ja, a my! A teraz, pomóż mi i nie stój tak!- oświadczyłam po czym zaczęłam toczyć szary owal.
-W czym niby?
-Nieść to, skończony idioto!-oburzyłam się.
-Przygadał kocioł garnkowi-burknął Draco.
-Draco! Błagam cię!
-A dlaczego miałbym ci pomagać, hmmm?- uśmiechnął się sadystycznie.
-Bo...emmmm...-ciągnęłam- unieważnię nasz zakład.
W tej chwili w oczach basiora coś błysnęło i popatrzył się na mnie z niedowierzaniem.
-Czyli jak wyniosę to jajo, to te twoje wykorzystanie fizyczne i psychiczne się skończy?
-Tak, ale nie masz po prostu tego jajka wynieść. Masz je doprowadzić do watahy.
-Czekaj, czekaj, coś mi podpowiada, że za mocno chyba oberwałaś w tą ścianę.
-Zamknij się!-palnęłam dziecinnym głosem, na co basior się roześmiał.
-To idziemy?-zaczął energicznie.
-A ty co się taki ochoczy nagle zrobiłeś?
-Po prostu nie mam zamiaru tracić ni chwili mojej wolności- oznajmił z uśmiechem.
Taaa, jasne. Byłam pewna, że jego prawdziwym powodem radości była szansa wyśmiania się ze mnie, a w mniejszym procencie wieść o wolności. Czasami zastanawiałam się jak moje życie by się ułożyło, gdyby tamtego dnia nie zapadłoby się przejście do mojej jaskini, które podczas mojej nieobecności odblokowała Isabelle. W tamtej chwili bardzo przydałaby się nam jej zdolność telekinezy. Ale to by było niemożliwe.
Basior zaczął toczyć smocze jajo. Już widziałam oczami wyobraźni jak długo nam mogłaby zejść ta wyprawa.
-Uważaj! Jeszcze je rozbijesz!-przyczepiłam się.
Draco postukał łapą w skorupę na co ja patrzyłam się z przerażeniem.
-Nie, nie sądzę- oznajmił.
Nagle poczułam ogromną pokusę, by walnąć basiora w pysk, ale tego nie zrobiłam. Chociaż trudno mi było się powstrzymać. Zamiast tego tylko naburmuszyłam się w grymasie złości, a on zaśmiał się pod nosem.
Same znalezienie wyjścia zajęło nam kilka godzin, ale mieliśmy jeden ważniejszy problem.
-Chyba będziemy musieli zostawić to jajko...
-Draco!
-Co? Mówię jak jest!-oświadczył- Niby jak przeciśniemy to jajo przez tą szparę?
-Nie wiem!
-No właśnie!
-A nie możesz zrobić tej swojej sztuczki z cieniem?
-Tu nie ma nic innego poza cieniem, nie widzisz?
-Nie, jest za ciemno- zaśmiał się.
Pewnie jedynym powodem dlaczego nadal coś widzieliśmy było słabe światło moich oczu, ale nie dawało tyle kontrastu bym mogła po nim kontrolować cienie.
-Bardzo śmieszne-burknęłam- wiem, że próby przedostania tego jajka na drugą stronę są daremne, ale musimy spróbować!
-To próbuj-wskazał na owal.
Jak bardzo się starałam, tunel był za wysoko by wrzucić do niego jajo. Doskoczyć do niego to jeszcze się dało, ale chyba nie zostawię za sobą bagażu. Samo wyjście bez niego byłoby trudne, ponieważ w niektórych segmentach tunelu trzeba było iść do góry. Pamiętam, bo przecież osobiście już przez niego przechodziłam, a tak dokładnie niekontrolowanie wyślizgnęłam się z niego lądując na zad z impetem.
-Draco, słuchaj uważnie...
-Hmmm? Wpadłaś na jakiś pomysł?
-Tak, na świetny pomysł...
-To słucham.
-Będziesz to jajo wysiadywać.
Cisza.
-Że co?!?
-To co usłyszałeś.
-Chyba źle usłyszałem.
-Nie sądzę, powiedziałam to wyraźnie- oznajmiłam- Masz większą temperaturę ciała.
-Czyli dobrze usłyszałem...-westchnął zmartwiony.
-No już, zabieraj się do pracy- popędzałam basiora.
-Moonlight, to średnio działa- oświadczył basior.
-To coś źle robisz.
-A co można robić źle w wysiadywaniu jaja?
-Ty nie siedzisz, ty leżysz.
-To...uhhh-westchnął z śladem po uszczerbku psychicznym w głosie- To nie zmienia postaci rzeczy...-dokończył- A po drugie, to naprawdę idiotyczne.
-Cicho bądź- powiedziałam srogo.
-Chyba zaraz cię walnę- burknął.
-I co wtedy?
-Nie wiem jeszcze, może sprawdzimy?
Skarciłam basiora wzrokiem.
-Ani mi się waż-ostrzegłam go.
-A co mi zrobisz?
-Walnę cię.
-Ależ pomysłowa jesteś...
-Przygadał kocioł garnkowi.
-To tego zdania mam tą samą opinię.
-Pff..-burknęłam.
-.....Ej......-zatrzymał się tu-Co to?!?
-Co?
-To się rusza!
-Ale co?
-JAJCO!
-To wstawaj!
Rzeczywiście, na jajku pokazało się kilka pęknięć. Draco patrzył się na mnie, to na jajko i tak w kółko póki jego wzrok nie utknął na moim pysku.
-I co teraz przewiduje ten twój znamienity plan?
-To, że smok będzie bardziej posłuszny niż jajo?
-Naprawdę?!?
-Yhym.
-I co? Jak zamierzasz go niby wrzucić do tunelu?
-Tej części nie przewidziałam.
W tym samym czasie kiedy prowadziliśmy tą kłótnię. Przed nami została tylko szara skorupa.
-Czekaj...- przerwał nam Draco.
-Co?
-Gdzie jest smok?
-W...-zastygłam-gdzie on?
Nagle usłyszałam cichy pisk, dolegał się znad nas. Popatrzyliśmy się w górę i zobaczyliśmy małe smoczątko wlatujące do tunelu.
-To one umieją latać od urodzenia?
-A co myślałeś?
-Szczególnie mnie nie nurtował ten temat...
-Nieważne, gonimy go!
-Ghee?
<Draco?>
niedziela, 8 października 2017
Od Draco C.D Moonlight
Udając, że nie słyszę ciężkiego sapania wadery, poszedłem dalej w głąb jaskini. Oprócz odgłosów wydawanych przez Moonlight, słychać było krople uderzające o taflę wody znajdującej się w jaskini. Powietrze było wilgotne, a jego zapach był znacząco podobny do tego, jaki występuje w czasie deszczu. Parę kroków później, usłyszałem ciche stęknięcie. Wadera nadal za mną podążała.. i w dodatku chyba walnęła w ścianę. Słysząc ten huk, odruchowo się odwróciłem. Wśród ciemności wypełniających tę jaskinię, spostrzegłem świecące w mroku oczy, które sekundę potem skryły się za stalagmitem. Moonlight wstrzymała oddech. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc wychylającą się wilczycę zza wyrastającej skały. Zdecydowanie musi poćwiczyć swoją skrytość. Wilczyca uśmiechnęła się skrępowana i powoli schowała się się z powrotem. Parsknąłem śmiechem i w końcu się odezwałem.
- Moonlight, nie musisz się chować - westchnąłem - I tak cię widziałem przez cały czas.
- Nie, nie widziałeś - wadera zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jak wolisz - mruknąłem z uśmiechem na pysku - ale już widzę, więc weź już wyjdź zza tego kamienia -
Moonlight burknęła i spełniła moją prośbę, wypełzając zza stalagmitu. Spojrzała na mnie z miną naburmuszonego szczeniaka.
- Dlaczego udawałeś, że mnie nie widzisz? - spytała.
- Sam nie wiem, ale to było zabawne - uśmiechnąłem się, wracając myślami do zdarzeń sprzed kilku minut.
- Co się tak szczerzysz? - popatrzyła się na mnie poirytowana.
- Przypomniało mi się, jak walnęłaś w ścianę - uśmiechnąłem się szerzej.
- Aww, cichaj - mruknęła, odwracając wzrok - Idziemy już?
- Pfff, myy? Miałem sam pójść pokonać tego smoka - prychnąłem.
- Aleee - przeciągała wadera - chcę dopilnować, że go pokonasz.
- Aż tak bardzo mi nie ufasz? - spojrzałem na waderę zażenowany.
- Tak - uśmiechnęła się cynicznie.
- To sobie idź za mną, ale nie mam pojęcie po co chcesz patrzeć jak zabijam smoka - mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
~TWELVE SECONDS LATER~
- EHHH! - krzyknęła wadera - KIEDY W KOŃCU ZNAJDZIEMY TEGO SMOKA!?
- Nie mam pojęcia - mruknąłem zmęczony jej ciągłymi jękami - Ta jaskinia jest o wiele większa niż się spodziewałem.. -
- Aham.. - wilczyca ziewnęła - Zrobimy jakiś postój? Jestem śpiąca.. -
-Tsa, jak znajdziemy smoka - wskoczyłem na półkę skalną, żeby przeskoczyć przez przepaść.
- To zajmie wieki. Chyba im się smoki skończyły - wadera skoczyła i przefrunęła przez zapadlisko.
- Chcesz mi powiedzieć, że na terenach Smoczej Skały nie ma smoków? - Przystanąłem przed rozwidleniem dróg. Wybrałem drogę w prawo.
- Możliwe - ziewnęła po raz kolejny, dając mi do zrozumienia, że czas na drzemkę.
- Żebyś mi tu nie usnęła. Coś czuję, że jeszcze długa droga przed nami. - posłałem jej szyderczy uśmiech.
- Pfff, sadysto. Daj mi spać - jęczała.
- Sama chciałaś pójść za mną - mruknąłem. - Nie zmuszałem cię -
Moonlight kopnęła kamień przed sobą, mrucząc coś pod nosem.
~A FEW MOMENTS LATER~
Szliśmy już tak około kilku godzin. Moonlight wydawała się jakby miała zaraz upaść, i nie ważne czy trafiłaby w kałużę lub na twardy kamień, zasnąć. Ja też byłem śpiący, ale nie sądzę, aby tak bardzo jak wilczyca, która już powoli odpływała. Wadera spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, który zdawał się mówić "Umrzyj i zgiń, przepadnij".
Westchnąłem.
- Możemy zrobić za niedługo postój, jeśli znajdziemy tylko jakieś miłe miejsce - mruknąłem, a Moonlight poszybowała do przodu, przeszukując przy okazji wszystkie drogi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak wspomnie się o spaniu to od razu ożywa..
- Draco?! - krzyknęła z daleka - Chodź, musisz to zobaczyć!!
- Co tam jest!? - zapytałem zaciekawiony.
- Nie gadaj, chodź!! - wrzasnęła jeszcze raz.
- Znalazłaś fajne miejsce do spania?! - spytałem znów.
- CHOOODŹŹŹ!! - Jej głos odstraszył nietoperze śpiące smacznie w kątach jaskini. Popatrzyłem na rozkojarzone stworzenia i pobiegłem w stronę, z której wydobywał się dźwięk.
- No.. co znalazłaś? - mruknąłem, podchodząc do Moonlight.
- Em.. chyba smoka - spojrzała na mnie rozkojarzona.
- Smoka? Pokaż mi go! - rzekłem z nadzieją na zerwanie się z łańcucha obowiązków. Wilczyca dała mi znak, abym za nią poszedł. Idąc za nią zauważyłem ścieżkę krwi. Spojrzałem na waderę pytającym wzrokiem, a ta spuściła wzrok. "Co tu się dzieje?" - pomyślałem, widząc coraz więcej czerwonej mazi. Moonlight przystanęła przy wejściu do kolejnej komnaty jaskini i wychyliła się. Powtórzyłem jej kroki. W rogu tego "pokoju" leżał ledwo żyjący potwór, wokół którego leżało wręcz morze krwi. Bestia poruszyła się i warknęła w naszym kierunku.
- Nie wiem, co to za potwór, ale wiem jedno, lepiej się do niego nie zbliżać - mruknąłem, powoli się cofając.
- Musimy mu pomóc.. - szepnęła wilczyca, podchodząc do wielkiego gada.
- Co? Moonlight! Nie!! - krzyknąłem w jej stronę, próbując nie wydawać zbyt głośnych dźwięków. Pognałem za lekkomyślną waderą wprost przed głowę wielkiego smoka
- Ma przebite skrzydła.. - mruknęła, przyglądając się gadowi. - On na pewno sam sobie tego nie zrobił.. -.
- I co teraz, samarytanko? Damy mu apap czy ibuprom? - wymamrotałem.
- Być może nie przeżyje dzisiejszej nocy.. - ciągnęła dalej, ignorując moje słowa. Smok spojrzał na nas cierpiącym wzrokiem i burknął, kładąc pysk na podłożu. Zdziwiony zwróciłem się do Moony.
- Smoki rozumieją naszą mowę? - stęknąłem.
- Nie wiedziałeś o tym? - Wadera uśmiechnęła się do mnie z wyraźną kpiną.
- Nie znam się na latających gadach, wiesz? - syknąłem. Wilczyca się cicho zaśmiała, na co ja wysłałem jej zirytowane spojrzenie.
- Więc.. co z nim robimy? - zapytała.
- Mnie się pytasz? - mruknąłem - Przecież ty jesteś ekspertem od smoków
- Aww, weź już się nie gniewaj - uśmiechnęła się, próbując zdusić mój gniew. - Może w końcu pójdziemy spać, hm?
Prawdę mówiąc, byłem już zmęczony i chętnie uciąłbym sobie małą drzemkę. Spojrzałem na nią niepewnie, nie wiedząc czy się odezwać.
- Oke, chodźmy znaleźć jakieś fajne miejsce. Jutro zastanowimy się co dalej zrobić z tym smokiem - Pogłaskała gada i poszła korytarzem do kolejnej komnaty jaskini. Dogoniłem ją szybko. Moonlight leżała już z drugiej strony. Położyłem się obok wejścia i zasnąłem.
~~ONE ETERNITY LATER~
Obudził mnie głośny krzyk wadery, która pomyślała, że z chęcią zastąpi mi mój budzik. Zdezorientowany wstałem szybko na nogi. Moje zmęczone oczy dostrzegły duszącą się ze śmiechu wilczyce.
- Moonlight! - krzyknąłem. Spiorunowałem ją wzrokiem.
- Coo? - wadera nie przestawała się śmiać.
- Kiedyś cię zabiję za to, wiesz? - mruknąłem, przecierając oczy - Naprawdę, zabiję.
- Hah, na pewno- zaśmiała się, już mniej histerycznie.
- Ah.. - złapałem się za głowę - Po co mnie w ogóle budziłaś?
- A! TAK! - krzyknęła znów - Chodź! Musisz to zobaczyć.
- Okeej, ale przestań już krzyczeć, ok? - mruknąłem i poszedłem za Moonlight. Weszliśmy do komnaty, gdzie leżał smok.
...
LEŻAŁ
-CO? Gdzie on zniknął? Przecież jesteśmy gdzieś na samym szczycie tej góry, a on miał przebite skrzydła! Przecież on by nie przeszedł przez te przejścia, jest za duży! - nie dowierzałem, patrząc na miejsce, gdzie jeszcze wczoraj leżał wycieńczony gad. Moonlight wzruszyła ramionami.
- Pewnie magicznie - uśmiechnęła się.
- Ale.. jak?? .. AW, nie ważne! Przynajmniej mamy ten problem z głowy. - próbowałem się uspokoić.
- Draco? Muszę ci coś jeszcze pokazać.. - mruknęła wilczyca.
- Kolejnego wpółmartwego smoka? Nie, dzięki - westchnąłem.
- Niee! To coś zupełnie innego - wskazała na szarą kulę leżącą obok ściany. Podszedłem do niego.
- Em.. kamień? - spojrzałem rozbawiony na waderę.
- Eee nieee? To jajo smoka! - zaśmiała się. - Ty chyba na serio nie wiesz nic o smokach...
- ...Może - mruknąłem. - Jak mógłbym niby być ekspertem od smoków, skoro spotkałem może ze dwa w życiu.. -
Nastała niezręczna cisza.
- Ahaa, ty nie żartujesz.. - powiedziała.
- Pamiętasz co ci powiedziałem zaraz po przebudzeniu? - spiorunowałem ją wzrokiem.
- Heh - mruknęła ze złośliwym uśmieszkiem. -Wiesz.. chcę je zatrzymać, to jajko.
- Ty chyba już całkowicie straciłaś rozum.. - spojrzałem na nią zirytowany.
- A ty.. pomożesz mi się nim zająć - uśmiechnęła się.
<Moonlight?>
- Moonlight, nie musisz się chować - westchnąłem - I tak cię widziałem przez cały czas.
- Nie, nie widziałeś - wadera zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jak wolisz - mruknąłem z uśmiechem na pysku - ale już widzę, więc weź już wyjdź zza tego kamienia -
Moonlight burknęła i spełniła moją prośbę, wypełzając zza stalagmitu. Spojrzała na mnie z miną naburmuszonego szczeniaka.
- Dlaczego udawałeś, że mnie nie widzisz? - spytała.
- Sam nie wiem, ale to było zabawne - uśmiechnąłem się, wracając myślami do zdarzeń sprzed kilku minut.
- Co się tak szczerzysz? - popatrzyła się na mnie poirytowana.
- Przypomniało mi się, jak walnęłaś w ścianę - uśmiechnąłem się szerzej.
- Aww, cichaj - mruknęła, odwracając wzrok - Idziemy już?
- Pfff, myy? Miałem sam pójść pokonać tego smoka - prychnąłem.
- Aleee - przeciągała wadera - chcę dopilnować, że go pokonasz.
- Aż tak bardzo mi nie ufasz? - spojrzałem na waderę zażenowany.
- Tak - uśmiechnęła się cynicznie.
- To sobie idź za mną, ale nie mam pojęcie po co chcesz patrzeć jak zabijam smoka - mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
~TWELVE SECONDS LATER~
- EHHH! - krzyknęła wadera - KIEDY W KOŃCU ZNAJDZIEMY TEGO SMOKA!?
- Nie mam pojęcia - mruknąłem zmęczony jej ciągłymi jękami - Ta jaskinia jest o wiele większa niż się spodziewałem.. -
- Aham.. - wilczyca ziewnęła - Zrobimy jakiś postój? Jestem śpiąca.. -
-Tsa, jak znajdziemy smoka - wskoczyłem na półkę skalną, żeby przeskoczyć przez przepaść.
- To zajmie wieki. Chyba im się smoki skończyły - wadera skoczyła i przefrunęła przez zapadlisko.
- Chcesz mi powiedzieć, że na terenach Smoczej Skały nie ma smoków? - Przystanąłem przed rozwidleniem dróg. Wybrałem drogę w prawo.
- Możliwe - ziewnęła po raz kolejny, dając mi do zrozumienia, że czas na drzemkę.
- Żebyś mi tu nie usnęła. Coś czuję, że jeszcze długa droga przed nami. - posłałem jej szyderczy uśmiech.
- Pfff, sadysto. Daj mi spać - jęczała.
- Sama chciałaś pójść za mną - mruknąłem. - Nie zmuszałem cię -
Moonlight kopnęła kamień przed sobą, mrucząc coś pod nosem.
~A FEW MOMENTS LATER~
Szliśmy już tak około kilku godzin. Moonlight wydawała się jakby miała zaraz upaść, i nie ważne czy trafiłaby w kałużę lub na twardy kamień, zasnąć. Ja też byłem śpiący, ale nie sądzę, aby tak bardzo jak wilczyca, która już powoli odpływała. Wadera spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, który zdawał się mówić "Umrzyj i zgiń, przepadnij".
Westchnąłem.
- Możemy zrobić za niedługo postój, jeśli znajdziemy tylko jakieś miłe miejsce - mruknąłem, a Moonlight poszybowała do przodu, przeszukując przy okazji wszystkie drogi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak wspomnie się o spaniu to od razu ożywa..
- Draco?! - krzyknęła z daleka - Chodź, musisz to zobaczyć!!
- Co tam jest!? - zapytałem zaciekawiony.
- Nie gadaj, chodź!! - wrzasnęła jeszcze raz.
- Znalazłaś fajne miejsce do spania?! - spytałem znów.
- CHOOODŹŹŹ!! - Jej głos odstraszył nietoperze śpiące smacznie w kątach jaskini. Popatrzyłem na rozkojarzone stworzenia i pobiegłem w stronę, z której wydobywał się dźwięk.
- No.. co znalazłaś? - mruknąłem, podchodząc do Moonlight.
- Em.. chyba smoka - spojrzała na mnie rozkojarzona.
- Smoka? Pokaż mi go! - rzekłem z nadzieją na zerwanie się z łańcucha obowiązków. Wilczyca dała mi znak, abym za nią poszedł. Idąc za nią zauważyłem ścieżkę krwi. Spojrzałem na waderę pytającym wzrokiem, a ta spuściła wzrok. "Co tu się dzieje?" - pomyślałem, widząc coraz więcej czerwonej mazi. Moonlight przystanęła przy wejściu do kolejnej komnaty jaskini i wychyliła się. Powtórzyłem jej kroki. W rogu tego "pokoju" leżał ledwo żyjący potwór, wokół którego leżało wręcz morze krwi. Bestia poruszyła się i warknęła w naszym kierunku.
- Nie wiem, co to za potwór, ale wiem jedno, lepiej się do niego nie zbliżać - mruknąłem, powoli się cofając.
- Musimy mu pomóc.. - szepnęła wilczyca, podchodząc do wielkiego gada.
- Co? Moonlight! Nie!! - krzyknąłem w jej stronę, próbując nie wydawać zbyt głośnych dźwięków. Pognałem za lekkomyślną waderą wprost przed głowę wielkiego smoka
- Ma przebite skrzydła.. - mruknęła, przyglądając się gadowi. - On na pewno sam sobie tego nie zrobił.. -.
- I co teraz, samarytanko? Damy mu apap czy ibuprom? - wymamrotałem.
- Być może nie przeżyje dzisiejszej nocy.. - ciągnęła dalej, ignorując moje słowa. Smok spojrzał na nas cierpiącym wzrokiem i burknął, kładąc pysk na podłożu. Zdziwiony zwróciłem się do Moony.
- Smoki rozumieją naszą mowę? - stęknąłem.
- Nie wiedziałeś o tym? - Wadera uśmiechnęła się do mnie z wyraźną kpiną.
- Nie znam się na latających gadach, wiesz? - syknąłem. Wilczyca się cicho zaśmiała, na co ja wysłałem jej zirytowane spojrzenie.
- Więc.. co z nim robimy? - zapytała.
- Mnie się pytasz? - mruknąłem - Przecież ty jesteś ekspertem od smoków
- Aww, weź już się nie gniewaj - uśmiechnęła się, próbując zdusić mój gniew. - Może w końcu pójdziemy spać, hm?
Prawdę mówiąc, byłem już zmęczony i chętnie uciąłbym sobie małą drzemkę. Spojrzałem na nią niepewnie, nie wiedząc czy się odezwać.
- Oke, chodźmy znaleźć jakieś fajne miejsce. Jutro zastanowimy się co dalej zrobić z tym smokiem - Pogłaskała gada i poszła korytarzem do kolejnej komnaty jaskini. Dogoniłem ją szybko. Moonlight leżała już z drugiej strony. Położyłem się obok wejścia i zasnąłem.
~~ONE ETERNITY LATER~
Obudził mnie głośny krzyk wadery, która pomyślała, że z chęcią zastąpi mi mój budzik. Zdezorientowany wstałem szybko na nogi. Moje zmęczone oczy dostrzegły duszącą się ze śmiechu wilczyce.
- Moonlight! - krzyknąłem. Spiorunowałem ją wzrokiem.
- Coo? - wadera nie przestawała się śmiać.
- Kiedyś cię zabiję za to, wiesz? - mruknąłem, przecierając oczy - Naprawdę, zabiję.
- Hah, na pewno- zaśmiała się, już mniej histerycznie.
- Ah.. - złapałem się za głowę - Po co mnie w ogóle budziłaś?
- A! TAK! - krzyknęła znów - Chodź! Musisz to zobaczyć.
- Okeej, ale przestań już krzyczeć, ok? - mruknąłem i poszedłem za Moonlight. Weszliśmy do komnaty, gdzie leżał smok.
...
LEŻAŁ
-CO? Gdzie on zniknął? Przecież jesteśmy gdzieś na samym szczycie tej góry, a on miał przebite skrzydła! Przecież on by nie przeszedł przez te przejścia, jest za duży! - nie dowierzałem, patrząc na miejsce, gdzie jeszcze wczoraj leżał wycieńczony gad. Moonlight wzruszyła ramionami.
- Pewnie magicznie - uśmiechnęła się.
- Ale.. jak?? .. AW, nie ważne! Przynajmniej mamy ten problem z głowy. - próbowałem się uspokoić.
- Draco? Muszę ci coś jeszcze pokazać.. - mruknęła wilczyca.
- Kolejnego wpółmartwego smoka? Nie, dzięki - westchnąłem.
- Niee! To coś zupełnie innego - wskazała na szarą kulę leżącą obok ściany. Podszedłem do niego.
- Em.. kamień? - spojrzałem rozbawiony na waderę.
- Eee nieee? To jajo smoka! - zaśmiała się. - Ty chyba na serio nie wiesz nic o smokach...
- ...Może - mruknąłem. - Jak mógłbym niby być ekspertem od smoków, skoro spotkałem może ze dwa w życiu.. -
Nastała niezręczna cisza.
- Ahaa, ty nie żartujesz.. - powiedziała.
- Pamiętasz co ci powiedziałem zaraz po przebudzeniu? - spiorunowałem ją wzrokiem.
- Heh - mruknęła ze złośliwym uśmieszkiem. -Wiesz.. chcę je zatrzymać, to jajko.
- Ty chyba już całkowicie straciłaś rozum.. - spojrzałem na nią zirytowany.
- A ty.. pomożesz mi się nim zająć - uśmiechnęła się.
<Moonlight?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)