piątek, 23 lutego 2018

Od Moonlight CD. Draco

W normalnych warunkach chwila ciszy byłaby dla mnie błogosławieństwem. Dzisiaj jednak nawet nie mogłam spać, co nie leży mi w naturze. Gdyby po terenach watahy nie kręciły się wilki poszukujące naszyjnika, którego dostałam od Draco, to pewnie już wylegiwałabym się w mojej jaskini. Teraz jednak byłam uzależniona od basiora przez to, że sam ich znał, a przynajmniej waderę o imieniu Ellie. Moje futro już kompletnie wyschło. Czekałam na Draco, ale ani on czy smok nie wynurzyli się z wody. Westchnęłam mimowolnie łapiąc pobliski kamień i cisnęłam go w srebrzystoniebieską taflę. Czekałam przez kolejne kwadranse, minuty, a może i godziny. Tak czy siak, zaczęło się ściemniać. Nie mogłam uwierzyć, że straciłam praktycznie cały dzień na ślęczeniu przed zbiornikiem wodnym. W pewnym momencie napadła mnie pewna dziwna myśl. A co się stanie jeśli Isabelle spotka Ellie? Pewnie krótki przepis na istny mordor. Co mi również przypomina, że basior wspominał, że powinniśmy przeczekać ich niezapowiedziane "odwiedziny". Pewnie ma ku temu niebanalne powody, więc w tym przypadku postaram się zastosować do jego rady. Mam nadzieję, że ma jakąś dobrą wymówkę, na to, że zostawił mnie samą albo własną łapą go uduszę. Zgłodniałam, więc postanowiłam na chwilę oddalić się od jeziora i upolować jakąś zdobycz. W końcu, moją ofiarą padł ogromny zając. Posiliłam się w spokoju, aż tu nagle zza pleców usłyszałam szelest liści. Wzleciałam na pobliskie drzewo przez co mogłam oglądać (cokolwiek to było) z góry. Wtedy ujrzałam śnieżnobiałą wilczycę z czarnymi odmianami - Ellie. Z nią oczywiście przybyła obstawa. Nie mogłam przemóc w sobie dziwnego uczucia deja vu. Przełknęłam ślinę i wstrzymałam oddech. Mój naszyjnik luźno dyndał nad ich głowami. Na nieszczęście nie tylko moje, wadera idąca po lewej stronie Ellie wdeptała w moje śniadanie niegdyś znane jako "zając".
- Bleaaah! - wrzasnęła w obrzydzeniu próbując wytrzeć swoją łapę o podłoże - Fuuhuu-fuuj! - jej zrozpaczony głos zaczął się łamać po czym przerodził się w przeraźliwy szloch.
Wtedy do niej podszedł basior z prawej strony i strącił ją na bok po czym pochylił się nad padliną.
- Świerze - oznajmił - coś lub ktoś tu jest - powiedział.
Zapanowała momentalna cisza. 
- Przeszukajcie teren - oświadczyła Ellie - Jeśli to jakiś wilk, może nam pomóc w poszukiwaniach.
- Ta jes!- wykrzyknął basior po czym zaczął pośpieszać nadal panikującą towarzyszę.
Zniknęli z mojego pola widzenia. Jednak śnieżnobiała wadera nadal stała w bezruchu. Podniosła pysk i ujawniła swój złowieszczy uśmiech. Patrzyła się prosto w moje oczy. Byłam skrajnie przerażona. Czułam, że moje łapy nagle odmówiły mi posłuszeństwa. Po chwili uświadomiłam sobie, że to tylko mój mózg płata mi figle, a wadera już zaczęła iść przed siebie. Tak czy siak, nigdy nie widziałam tak chłodnego wzroku. Zeszłam z drzewa dopiero wtedy, gdy byłam pewna, że już odeszła. Byłam szczęśliwa, że udali się w kierunku przeciwnym do jeziora, do którego właśnie się wybierałam. Kiedy już dotarłam nad zbiornik wodny było już prawie kompletnie ciemno, ale byłam wstanie widzieć przez dar naszej watahy widzenia w Lesie Wiecznego Mroku. Dużo czasu straciłam na bezsensownym trącaniu łapą tafli wody. Czekałam i czekałam; do czasu kiedy usłyszałam plusk wody ze środka jeziora. Zerwałam się na równe nogi i przybrałam pozycję do ataku. Okazało się, że był to smok, który wyleciał nad wodę z szybkością błyskawicy po czym przysiadł po mojej lewej, ale trzymał się ode mnie na sporą odległość, a kiedy próbowałam się do niego przybliżyć, on odskakiwał w tył. Poczułam się urażona. Następny ze zbiornika wynurzył się basior, cały obsiany zielonego koloru glonami. Z pyska wyrzucał ogromne pokłady wody, po czym zaczął krztusić się powietrzem. Poczekałam aż skończy.
- Masz rybę na klacie - oznajmiłam, patrząc się na mokre futro Draco udekorowane jak na jakieś święto - przepraszam, ryby. Nie wyraziłam się jasno.
- Ekhem...Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to załatwiłem sobie śniadanie - oświadczył dygocząc z zimna.
- Kolację.
- Nie, nie. Śniadanie - powiedział.
- W ogóle to co ty tam robiłeś? Zostawiłeś mnie samą w tym bajzlu!
- Opowiem ci wszystko, ale najpierw zróbmy jakieś ognisko, proszę. Ogrzewanie mi chyba wysiadło.

***

Z gałęzi znalezionych w lesie ułożyłam stos, który basior potem podpalił. Usiedliśmy przy stworzonym w ten sposób ognisku.
- To było tak... - zaczął opowiadać.
- Widziałam dziś Ellie - przerwałam mu.
- Jak to? Żartujesz, prawda? Błagam. Powiedz, że to żart - atmosfera spokojnej opowieści przy ognisku padła na łeb na szyję.
- Sądziłam, że lepiej byłoby gdybyś wiedział - powiedziałam - Dobrze, teraz możesz kontynuować.
<Dracp?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz