- Yyy, nie mam pojęcia? - bardziej zapytałem, niż stwierdziłem. - To twój smok, nazywaj go jak chcesz -
- Ale nie mam pomysłu, weź mi pomóż - jęknęła, usadawiając się przy jednym z drzew. Smoczyca jednym ruchem skrzydeł podleciała do właścicielki i położyła się tuż obok niej.
- Śmietnik ma większe szanse na zostanie pisarzem, niż ja wymyślić jakieś imię. Kreatywny to ja nie jestem. - Wybrałem sobie jakieś miłe miejsce do spania i zgarnąłem trochę liści, które już zdążyły przejąć niską temperaturę przez mokrą trawę. Zrobiłem coś, co miało mi imitować moje posłanie z pierza. Niestety dzisiejszej nocy było dość chłodno, a woda pod moimi plecami wcale nie pomagała. W duchu skarciłem siebie, że nie zostałem na wyspie. Tam bym już smacznie spał, nie czując żadnego zimna z powodu mokrych roślin pode mną. Mógłbym leżeć na jakimś kamieniu na przykład..
- Dajesz, noo. Wysil tę swoją mózgownicę, niech się w końcu przyda. - kontynuowała Moonlight, przekręcając się na drugi bok. Prawie przygniotła przy tym jasnoniebieskiego gada, który widząc nadchodzące zagrożenie, szybko uciekł z pola rażenia.
- Prawie zabiłaś swojego zwierzaka. - Zerknąłem na smoczycę, która szybko oddychała, zapewne z powodu adrenaliny. W końcu, prawie przed chwilą została przygnieciona przez coś, co jest prawie cztery razy większe od niej. Wilczyca spojrzała przepraszającym wzrokiem w stronę pupila, jednak on nie chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce. Zamiast tego podbiegł prędko w moją stronę i wtulił się w moja ciepłą sierść.
- Ew, to nie fair. Ty jesteś chodzącym kaloryferem.. - wymamrotała leniwie, przyglądając się gadowi.
- A nie pomyślałaś, że może mnie lubi? - spytałem.
- To pewnie przez to, że nie musiałeś jej gonić przez cały teren watahy bo zaczęła uciekać. - syknęła.
- Dobry argument - Moonlight zganiła mnie wzrokiem, na co się lekko uśmiechnąłem. - A może to dlatego, że ja go nie chciałem przed chwilą zabić? -
- To nie było planowane. - warknęła. - Nie zauważyłam jej. -
- Oke - zacząłem - gadaj sobie dalej, jak chcesz. Ja idę spać. Tak jakby przeszedłem z kilka kilometrów wieczorem, a dawno nie miałem okazji spokojnie wypocząć. -
Wadera mrugnęła kilka razy, po czym prychnęła dość głośno i odwróciła się w stronę drzewa. Spojrzałem skołowany na gada, który nadal wtulał się w moją sierść. Co się właściwie stało?
* * *
Obudziłem się wczesnym rankiem, co rzadko mi się zdarza. Rozejrzałem się po okolicy. Żadnej znajomej twarzy ani zapachu. Zacząłem się nerwowo przechadzać w tę i we w tę. Moonlight zabrała smoka i zostawiła mnie na pastwę głodnych niedźwiedzi lub innych niebezpiecznych zwierząt, które z łatwością by mnie zabiły. Szczególnie, że znajdujemy się w Lesie Wiecznego Mroku. Nocą kręcą się tutaj dziwne stworzenia.
- Co ty robisz? - Odwróciłem się momentalnie, słysząc za sobą czyjś głos. Przede mną stała Moonlight wraz ze smokiem na swoim grzbiecie. Koło niej dłużyła się strużka krwi, którą zostawił niedawno zabity jeleń. Zapewne to jej dzieło. Wadera wysłała zniecierpliwione spojrzenie w moją stronę.
- Już myślałem, że chciałaś się mnie pozbyć i to wszystko było tylko przynętą, abym tu przyszedł, a ty postanowiłaś mnie zostawić w środku nocy gdzieś na terenach nieznanego mi lasu. - wypaliłem na jednym wdechu. Wilczyca dziwnie na mnie spojrzała, po czym wybuchła śmiechem. Siedzący na jej grzbiecie smok z trudem utrzymywał się jeszcze na miejscu. Wbił swoje pazury w skórę Moonlight, dzięki czemu zakończyła swoją kaskadę śmiechu nagłym grymasem. Sam ledwo powstrzymałem chichot.
- Bardziej chodziło mi o to, co ty robisz w krzakach, ale okej. - uśmiechnęła się.
- Co? - odburknąłem mało inteligentnie. Rozejrzałem się jeszcze raz. - Faktycznie.. - Właśnie stałem w jakiejś dziurze, która była wypełniona tymi roślinami. Całe moje łapy były pokryte małymi ranami tworzącymi niepowtarzalne, swędzące, czerwone wzory. Wyszedłem szybko z pułapki, stawiając moje kroki najdelikatniej jak mogłem. Każdy krok przyprawiał mi nie lada wyzwanie. Moonlight obserwowała uważnie moje kroki.
- Chodź za mną, włożysz łapy do zimnej wody i powinno ci przejść. - odezwała się po krótkiej chwili milczenia. Posłusznie poszedłem za nią. Miałem nadzieję, że dojdziemy tam bardzo szybko i nie będę musiał już zaciskać zębów z bóli oraz odliczał każdy mały krok, który wykonam.
- Jesteśmy - usłyszałem przed sobą. Nim się obejrzałem, pływałem już w chłodnej wodzie, która dawała ukojenie moim biednym łapom. Przymknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą.
- To teraz odpowiesz na moje pytanie? Coś ty robił w krzakach gdzieś koło czwartej nad ranem? - spytała. Siedziała na plaży, tuż przede mną. Smok zdążył już zeskoczyć z jej pleców, które całe były pokryte zadrapaniami.
- Odpowiem, jak wejdziesz do wody - uśmiechnąłem się, gdy wadera przewróciła oczyma i weszła ostrożnie.
- Nie wiem, czy tutaj nie kręcą się jakieś wodne stworzenia. Trzeba uważać - mruknęła bardziej do siebie niż do mnie. - Więc? Dlaczego siedziałeś w krzakach?-
- Żebyś się mnie pytała - Poczułem się usatysfakcjonowany, widząc jej minę zaraz po tym, jak wypowiedziałem te słowa.
- Jesteś niemożliwy - jęknęła, spoglądając na mnie jak na durnia. Po krótkiej walce na spojrzenia, zanurkowała w głąb jeziora. Poszedłem jej w ślady i też się zanurzyłem. Chwilę potem zauważyłem, że i smok się do nas przyłączył. Patrzyłem jak Moonlight ściga się ze swoim pupilem. Gad wygrywał, dopóki wilczyca nie spróbowała użyć swoich skrzydeł. Mimo, że w wodzie trudniej się nimi poruszało niż na lądzie, wadera zaczęła doganiać smoczycę. Szybko wyrównała się z pędzącym gadem i zostawiła go w tyle. Te skrzydła dały jej dużą przewagę w wyścigu, muszą być naprawdę silne. Jednak gad tak szybko się nie poddał, sam wyłonił skrzydła i poleciał w przód jak torpeda. Moonlight momentalnie przystanęła i spojrzała za nim z oczami pełnymi szoku. Uśmiechnąłem się, wypuszczając przy okazji kilka bąbelków. Postanowiłem zaczerpnąć trochę powietrza, ponieważ powoli mi już go brakowało. Wziąłem głęboki oddech i poszukałem wzrokiem innych. Wadera siedziała już na brzegu i próbowała się trochę osuszyć, zaś smok przypłynął do mnie, wytwarzając za sobą małą ścieżkę bąbelków. W pysku trzymał małą rybę, którą udało mi się przed chwilą złapać. Skubany był szybki, rybka nie miała szans. Nagle poczułem jakby coś mocno zawijało się wokół moich łap. Chciałem spojrzeć w dół, ale nie zdążyłem. Zostałem wciągnięty w głąb jakiejś podwodnej jaskini. Ostatnie co widziałem to płynącego w moją stronę smoka.
<Moony?>
Uuuu Szmok fajne to :3
OdpowiedzUsuńhyhy
~Tu Marga
hyhy
Ty zua kobito, mowilam żebyś nie czytała bo to co pisze jest złem D:
OdpowiedzUsuń