poniedziałek, 5 marca 2018

Od Moonlight CD. Anake

Byłam w trakcie przeszukiwania czwartej sterty zakurzonych książek, kiedy usłyszałam huk. Odwróciłam się i ujrzałam Anake, a obok niej rozbitą wazę, z której unosił się niebieski pył. Nie to jednak mnie przejmowało. Pośrodku porozsypywanych kawałków ceramiki znajdował się czerwony odłamek. Czy to? Nie, niemożliwe...Moje rozważania przerwało utworzenie się portalu przede mną. Pobiegłam w stronę wadery, która miała zaraz do niego wejść, ale było już za późno. Przejście zatrzymało się przede mną. 

*** 

Ślęczałam tak pośrodku zakurzonej jaskini. Zastanawiając się co mogę zrobić. 
- Chyba mam pomysł, na to, co mogło się stać. 
- Mów - rozległ się głos pochodzący z próżni. 
- Na razie utknęłaś w tunelu między ziemią, a portalem - zaczęłam wyjaśniać - Twój punkt docelowy nie został jeszcze obrany i nie pojawi się - odpowiedziała mi cisza - Ehh...dlatego te moce związane z teleportacją czasami są takie irytujące - westchnęłam. 
- To co mogę zrobić? - spytała z przejęciem. 
- Muszę najpierw być pewna mojej tezy. 
Wyszłam na zewnątrz. Powitał mnie zimny wiatr. Było cicho. Żadnej oznaki jakiegokolwiek żywego stworzenia w pobliżu, aż tu nagle zza drzewa zobaczyłam jelenia. Podeszłam do niego. Ani drgnął. Obeszłam go i obejrzałam go z wszystkich stron. Niewątpliwie. Czas się dla niego zatrzymał. A co z watahą? Ta myśl wystarczyła by całe moje ciało przeszły dreszcze. Szybko wzbiłam się w górę i poleciałam w stronę watahy. 
- Gdzie lecisz? - spytał głos wilczycy. 
- Chyba chcesz wiedzieć, czy nic złego nie stało się twojej siostrze - spytałam z nutką podenerwowania w głosie. 
- Mówisz, że mogło stać się jej to co temu jeleniowi. 
- Najprawdopodobniej. Z mojej wiedzy wynika, że rzecz, która była w tej wazie jest skradzionym w dawnych czasach artefaktem strażnika czasu. 
Czekaj! Ta książka, której szukałam. To właśnie o tym była! Gdybym teraz ją znalazła... Zrobiłam szybki zakręt i znowu skierowana byłam w stronę jaskini wilczej wiedźmy. 
- Dlaczego zawracasz? - spytała oburzona. 
Nie dając jej odpowiedzi zniżyłam lot i na nowo zaczęłam przeglądać zakurzone tomy. Ani śladu po tym, którego szukałam. 
- Udało ci się w końcu znaleźć tą książkę? - spytałam. 
- Nie - oznajmiła na co ja zaklęłam pod nosem. 
- Słuchaj, mam tezę. Prawdopodobnie w tej wazie był kamień pradawnego strażnika czasu. Nie wiem skąd ta wilcza wiedźma mogłaby pozyskać taki potężny przedmiot, ale... - wzięłam głęboki wdech - Jest szansa, że w trakcie rozbicia kamienia doszło do zatrzymania czasu. Oczywiście, smoki i strażnicy nie zostaną przez to dotknięci. Pewnie już w ich świecie zaczynają się dyskusję na temat tego problemu. 
- Czyli wataha jest... 
- Tak - odpowiedziałam przed zakończeniem zdania – Wszystkie wilki w watasze prawdopodobnie są w tak samo opłakanym stanie, co tamten jeleń. Sposobem na naprawienie tego bajzlu byłoby poskładanie kamienia strażnika czasu, tak jak to w Szmaragdową Noc z Draco i Isabelle naprawiliśmy szmaragd. 
- Nigdy o tym nie słyszałam - odpowiedziała. 
- Najwidoczniej nikt ci nie powiedział, albo nie słuchałaś - oznajmiłam - Pewnie to drugie. Tak czy siak, żeby przywrócić czas do normy, to musimy wrócić kamień do jego poprzedniej formy. 
- Czyli wystarczy tylko powtórzyć wasz wyczyn. 
- To nie takie proste - sapnęłam - Do rytuały potrzebne są co najmniej trzy wilki, a ty praktycznie nawet tu nie jesteś, a ja gadam do nicości. 
Zapanowała cisza. 
- A dlaczego nas nie zmroziło? 
- Przez ten pył, który wydobył się z wazy - oświadczyłam - Teraz jedynym sposobem na poskładanie kamienia byłoby znalezienie jego właściciela, chociaż pewnie sam zaczął go już szukać, ale świat jest ogromny, więc nie znajdzie go w pięć minut. 
- To co zrobimy? 
- Myślisz, że wiem? 
- Ughhh... - jęknęła przeciągle po czym dodała - Myślę, że ty jednak wiesz wszystko. 
- Niby skąd przyszedł ci do głowy tak idiotyczny pomysł? 
- Brzmisz na kogoś wszystkowiedzącego. 
- Na tym świecie nie ma nikogo, kto wie wszystko, ale jeśli już, to nikt śmiertelny - oznajmiłam - I przez to twoja wypowiedź stała się jeszcze bardziej irracjonalna. Ta irytująca księga pewnie dałaby nam jakieś wskazówki, ale musiała gdzieś wsiąknąć. Jak ja to mówiłam "złośliwość rzeczy martwych", teraz nasilona do najwyższego stopnia - zaklęłam - Nieważne, chodźmy do watahy. Jest szansa, że rzeczy wyglądają lepiej niż się na to ówcześnie zapowiada. 
- Dobrze. Mam ogromną nadzieję, że tak będzie. 
<Anake?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz