-Wiedziałem- zaśmiał się basior pod nosem.
-Ja tylko...- nie wiedziałam co powiedzieć.
Basior spojrzał się na mnie zmieszany, po czym uśmiechnął się do mnie.
-Spokojnie, nie mam ci tego za złe- ulżyło mi- ale to nie zmienia tego, że musimy go znaleźć jak najszybciej.
-Jasne!- przytaknęłam zdeterminowana.
Draco ruszył przed siebie, a ja za nim. Podeszłam do pierwszego krzaka. Przeszukałam każdą jego gałąź, ale nie zauważyłam ani śladu po naszyjniku.
-U mnie nie ma- oznajmiłam.
-U mnie też- nic- powiedział wyglądając zza pnia drzewa.
Odbiłam się od ziemi i wzbiłam się w powietrze. Przecież leciałam, więc moja zguba mogła nadal siedzieć w koronie jednego z pobliskich drzew.
-Masz coś?- krzyknął basior.
-Nie- oświadczyłam.
-Jesteś pewna, że to tu go upuściłaś?- spytał.
-Chyba tak...-odpowiedziałam.
Po sprawdzeniu kilkunastu koron drzew zniżyłam lot i podeszłam do Draco.
-Na pewno nie kryje się w liściach.
-Tutaj też go nie ma- westchnął- zmieńmy lokację. Pokaż mi którędy leciałaś- przytaknęłam mu.
***
Poprowadziłam basiora drogą, którą leciałam, w tym czasie szukając naszyjnika.
-Moonlight, chyba go znalazłem- oświadczył.
-Naprawdę? Gdzie?
-Tam- wskazał gałąź, a na niej gniazdko, w którym siedział pisklak z naszyjnikiem w dziobie.
Szybko podleciałam do ptaka chcąc wyrwać mu jego zdobycz, ale on sam ją wypluł.
-Blee- jęknęłam.
-Wiesz, jakbyś nie zgubiła tego...
-Zamknij się!- przerwałam mu.
-Meeh- westchnął po czym zaśmiał się- to wracamy?
-Gdzie?
-Na wysepkę na Wielkim Jeziorze Przymierza?
-Niby dlaczego? To nie ja zostałam wypędzona ze swojej jaskini!
-Pewna jesteś? Dzielimy przecież tą samą jaskinię tylko, że ty mieszkasz po jej drugiej stronie. Nie polecam ci tam wracać z naszyjnikiem.
-A możemy chociaż znaleźć jakieś inne miejsce?
-Hmmmm? A to dlaczego?
-Bo wiesz...ostatnio...- wyjąkałam przypominając sobie święto tych, których już nie ma.
Basior przez chwilę się nie odzywał zaciekawiony, po czym na jego pysku wymalował się nieznany mi wyraz. Czy był zmieszany, zawstydzony? Tego nie wiem, ale okiem wyobraźni zauważyłam, że jego futro odrobinę poróżowiało.
-Ykhym...!- odchrząknął- Jeśli chcesz powiedzieć, że mój brat jest idiotą to już to wiem- sapnął- Teraz to ja również będę miał traumę...
Czyli wiedział o co chodzi. Czy przez całe życie będę przypominać sobie o tej niezręcznej chwili? Już bałam się powrotu tego święta...
-To nie wiem...Masz jakiś pomysł?- spytał. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową- Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce, w którym nie znajdzie nas Ellie.
-Odległy kraniec Lasu Wiecznego Mroku?- zaproponowałam- Mamy tam nieograniczone pole widzenia, a las ten jest tak rozległy, że odszukanie tam nas mogłoby trochę zająć.
-Dobry pomysł- przytaknął mi basior.
***
Do Lasu Wiecznego Mroku poszliśmy przez środek Lasu Wiecznej Jesieni omijając jaskinię szerokim łukiem. W końcu, po dosyć długiej wędrówce dotarliśmy na miejsce docelowe. Ciężko stąpając po glebie. Prawie wpadłam na smoka- smoczycę, która wpadła tuż pod moje łapy.
-A skąd tu ona?- zdziwiłam się.
-Pewnie przyszła za nami- oznajmił.
Usiadłam i oparłam się o pobliskie drzewo, a smok podleciał do mnie i ułożył się pod moimi łapami. Podrapałam ją za uchem po czym owe słodkie stworzonko wydało z siebie dźwięk podobny do skrobania pazurem po korze.
-Jak sądzisz, jak ją nazwać?
<Draco?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz